[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taj-niaknarzucił swobodny strój biznesowy - koszulę z krótkim rękawemzapinaną na guziki i spodnie z zaszewkami.Wyglądał na typowegogryzipiórka, który przyjechał odebrać kolegę z lotniska i planowałspędzić wieczór w jego to-warzystwie w jakimś barze ze striptizem, racząc się piwem iskrzydełkami na ostro.Dark nie miał przy sobie broni ani czegokolwiek, co mogłobyją zastąpić.Pistolet został w Nowym Jorku - zabrakło mu czasu,żeby go zadeklarować i odprawić jako broń służbową.Niespodziewał się, że będzie go potrzebował zaraz po wyjściu zsamolotu.Kiedy czekał obok pracującego taśmociągu bagażowego iobmyślał strategię, która pozwoliłaby mu bezpiecznie opuścićlotnisko, agent spojrzał w jego kierunku i uniósł brwi.Widać on t e ż miał pamięć do twarzy.Sqweegel pochylił się i postukał kłykciem w podbródek Sibby.Spacer dobiegł końca.Kobieta powoli zapadała w sen mimousilnych starań, żeby nie stracić przytomności.- Inny sposobem wywołania porodu jest podanie olejurycynowego - powiedział Sqweegel.Czuła na twarzy jegogorący oddech.- Powoduje skurcze jelit.Wypij to!Wręczył jej buteleczkę z ciemnego szkła, po czym usłyszał:-Nie.W odpowiedzi sięgnął po nóż leżący na stoliku tuż za nim iprzystawił koniec ostrza do kącika jej oka, niedaleko kanalikałzowego.Jęknęła, ale zaraz się opamiętała.Nie daj mu satysfakcji.- Pij! - powtórzył.Czuła nóż tak wyraznie, jakby już przebił oko i napierałbezpośrednio na mózg.Drżącymi palcami ujęła butelkę.- No, dalej.Odkręciła nakrętkę dopiero przy drugiej próbie.Przycisnęłabutelkę do ust i zaczęła pić.Kilka kropel oleju spłynęło jej popodbródku, miała wrażenie, że połyka tłusty, płynny metal.Sqweegel wydał radosny jęk i odsunął ostrze od jej oka.Wiedziała, że ją zaciął.Zadraśnięte nerwy tuż pod skórą wysłałysygnał w przypływie szalonej paniki, zanim jeszcze poczuła ból.Czekała, aż ciepła strużka potwierdzi jej przypuszczenia.- Wychyl do dna - zagroził Sqweegel.- Inaczej wykrojędziecko z twojej cipy.Krew zaczęła płynąć jej po twarzy wzdłuż kości policzkowej idalej do kącika ust.Pij olej, a nie krew.Jeśli napijesz się własnejkrwi, zrobi ci się niedobrze, a to może zaszkodzić dziecku.Połkniji zapomnij o tym, zamknij oczy i spróbuj się zastanowić, czy jestjakieś wyjście z tej koszmarnej sytuacji.Gdy agent obcięty na jeżyka był już blisko, Dark skupił się nametalowych półkolach, transportujących bagaże z jego lotu poniekończącej się pętli, dopóki właściciele ich nie odebrali.Miałdoskonałą okazję, żeby poćwiczyć widzenie peryferyjne.Dostrzegł, jak mężczyzna dyskretnie wyciągnął coś z kieszeni,jakby to była paczka gumy do żucia albo coś równie niewinnego.Nie dał się nabrać.Palce Jeżyka zdjęły z igły plastikową osłonęi przygotowały strzykawkę do użycia.Mężczyzna chciał uniknąć zamieszania.Zamierzał w ciągudwu sekund ukłuć Darka, nacisnąć tłok i poczekać na działanieketaminy.Potem zaprowadzi pijanego" przyjaciela do samochodui podwiezie go do domu, a on obieca, że odtąd będzie się trzymał zdaleka od alkoholu.Jeżyk znajdował się teraz zaledwie kilka kroków od Darka.Strzykawkę ukrył w dłoni.Dark sięgnął w dół i na chybił trańł chwycił okrągłą, ma-teriałową torbę na kosmetyki z gumowym uchwytem na górze.Jeżyk ruszył w jego stronę.Dark odwrócił się, błyskawicznie podniósł torbę i igła utkwiław materiale.Następnie zaaplikował agentowi cios głową prosto w nos.Olej rozpływał się już po układzie trawiennym Sibby i jedyne, copowstrzymywało ją od wymiotów, to regularne kopanie dziecka.- Ostre potrawy - oznajmił Sqweegel po jakimś czasie.-Przygotowałem coś, co będzie ci smakowało.Znów zmusił ją, by zeszła z noszy i zbliżyła się do stolika,nakrytego kremowym obrusem, obszytym koronką, który zupełnienie pasował do sytuacji.Czy właśnie tak potwory zabawiająswoich gości? Okoliczności były absurdalne i Sibby miała ochotęsię roześmiać, a jednak się powstrzymała.Gdyby zaczęła, śmiechszybko zmieniłby się w płacz, a płakać nie zamierzała.Nie wobecności tego świra.Ostry zapach pieprzu cayenne, gęstego sosu pomidorowego,tłustej fasoli i roztopionego sera sprawił, że ją zemdliło.Zwalczyłajednak ten odruch.Sqweegel zdążył zanurzyć widelec w masie przypominającejenchiladę i odkroić sporą porcję.- Spróbuj.Będzie ci smakowało.Zbliżył pełny widelec do jej ust.Splunęła mu w twarz.Szaleniec nawet nie drgnął.Zamiast tego dzgnął ją widelcem wdrżącą dolną wargę.Przyprawy zmieszały się z krwią i zaczęłypiec.- Mógłbym użyć metalowego rozwieracza jamy ustnej -syknął.- Ale utrudnia żucie i sprawia, że jedzenie nie pozostaje zbyt długo na języku.Musisz czuć przyprawy, jeślimają zadziałać.Wzięła porcję do ust i usiłowała połknąć ją jak najszybciej, alezacisnął palce na jej twarzy i poruszał żuchwą w górę i w dół.Wcześniej Sibby zastanawiała się, czy wystarczy jej sił, żebywyrwać widelec i wbić mu go w oko, a potem działać bez planu.Jednak kiedy poczuła jego palce na twarzy i żuchwie, zdała sobiesprawę, jaki był silny.I szybki.A ona była nafaszerowana lekami,ciężarna i dochodziła do siebie po poważnej operacji.Nie miaławystarczająco szybkiego refleksu, żeby z nim wygrać.Musiaławymyślić coś innego.-%7łuj - rozkazał.- Rozkoszuj się smakiem.Napracowałem sięnad tą potrawą.Dark wyciągnął rękę i dotknął czoła, nie zwalniając biegu.Krew.Nie potrafił powiedzieć, czy była jego, czy Jeżyka.Może ich obu.Jednak on miał się nie najgorzej, a Jeżyk chwilowo wypadł z gry ijezdził niezgrabnie na taśmociągu.Napędził niezłego strachaturystom, którzy odwiedzili Los Angeles w poszukiwaniu słońca izabawy.Dark pokonał wielkie, przesuwne drzwi i ruszył chodnikiem,wypatrując na jezdni jakiegokolwiek środka transportu, nawetautobusu, który pozwoliłby zwiększyć dystans między nim aścigającym go tajniakiem.Z tyłu dobiegły go krzyki, którym zawtórował strzał zpistoletu.Gdzieś w południowej Kaliforniiinęło trochę czasu, może kilka minut, może godzina.SibbyMchciała zwymiotować, ale nawet na to nie miała sił.Nienawidziła tego, że jest taka słaba.W środku czuła ogień i furię,ale ani jedno, ani drugie nie wzmocniło jej bezwładnych kończyn.Szalona zjawa znów stała naprzeciwko niej i wyciągała rękę.Na otwartej dłoni leżało kilka tabletek kształtemprzypominających owadzie koszyczki.- Pluskwica groniasta - oznajmił Sqweegel takim tonem,jakby prezentował danie dnia.- To zioło wywołuje skurcze.Wez trochę, a potem sprawdzę rozwarcie.Sibby sięgnęła po pigułki i szybko je połknęła, popijając wodą.Po chwili odzyskała nieco energii i rzuciła szklanką w głowęSqweegela.Rozległo się głuche stuknięcie, a potem naczynieuderzyło o podłogę i się potłukło.Wiedziała, że to nie zadziała, ale nie mogła już dłużej czekaćbezczynnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Taj-niaknarzucił swobodny strój biznesowy - koszulę z krótkim rękawemzapinaną na guziki i spodnie z zaszewkami.Wyglądał na typowegogryzipiórka, który przyjechał odebrać kolegę z lotniska i planowałspędzić wieczór w jego to-warzystwie w jakimś barze ze striptizem, racząc się piwem iskrzydełkami na ostro.Dark nie miał przy sobie broni ani czegokolwiek, co mogłobyją zastąpić.Pistolet został w Nowym Jorku - zabrakło mu czasu,żeby go zadeklarować i odprawić jako broń służbową.Niespodziewał się, że będzie go potrzebował zaraz po wyjściu zsamolotu.Kiedy czekał obok pracującego taśmociągu bagażowego iobmyślał strategię, która pozwoliłaby mu bezpiecznie opuścićlotnisko, agent spojrzał w jego kierunku i uniósł brwi.Widać on t e ż miał pamięć do twarzy.Sqweegel pochylił się i postukał kłykciem w podbródek Sibby.Spacer dobiegł końca.Kobieta powoli zapadała w sen mimousilnych starań, żeby nie stracić przytomności.- Inny sposobem wywołania porodu jest podanie olejurycynowego - powiedział Sqweegel.Czuła na twarzy jegogorący oddech.- Powoduje skurcze jelit.Wypij to!Wręczył jej buteleczkę z ciemnego szkła, po czym usłyszał:-Nie.W odpowiedzi sięgnął po nóż leżący na stoliku tuż za nim iprzystawił koniec ostrza do kącika jej oka, niedaleko kanalikałzowego.Jęknęła, ale zaraz się opamiętała.Nie daj mu satysfakcji.- Pij! - powtórzył.Czuła nóż tak wyraznie, jakby już przebił oko i napierałbezpośrednio na mózg.Drżącymi palcami ujęła butelkę.- No, dalej.Odkręciła nakrętkę dopiero przy drugiej próbie.Przycisnęłabutelkę do ust i zaczęła pić.Kilka kropel oleju spłynęło jej popodbródku, miała wrażenie, że połyka tłusty, płynny metal.Sqweegel wydał radosny jęk i odsunął ostrze od jej oka.Wiedziała, że ją zaciął.Zadraśnięte nerwy tuż pod skórą wysłałysygnał w przypływie szalonej paniki, zanim jeszcze poczuła ból.Czekała, aż ciepła strużka potwierdzi jej przypuszczenia.- Wychyl do dna - zagroził Sqweegel.- Inaczej wykrojędziecko z twojej cipy.Krew zaczęła płynąć jej po twarzy wzdłuż kości policzkowej idalej do kącika ust.Pij olej, a nie krew.Jeśli napijesz się własnejkrwi, zrobi ci się niedobrze, a to może zaszkodzić dziecku.Połkniji zapomnij o tym, zamknij oczy i spróbuj się zastanowić, czy jestjakieś wyjście z tej koszmarnej sytuacji.Gdy agent obcięty na jeżyka był już blisko, Dark skupił się nametalowych półkolach, transportujących bagaże z jego lotu poniekończącej się pętli, dopóki właściciele ich nie odebrali.Miałdoskonałą okazję, żeby poćwiczyć widzenie peryferyjne.Dostrzegł, jak mężczyzna dyskretnie wyciągnął coś z kieszeni,jakby to była paczka gumy do żucia albo coś równie niewinnego.Nie dał się nabrać.Palce Jeżyka zdjęły z igły plastikową osłonęi przygotowały strzykawkę do użycia.Mężczyzna chciał uniknąć zamieszania.Zamierzał w ciągudwu sekund ukłuć Darka, nacisnąć tłok i poczekać na działanieketaminy.Potem zaprowadzi pijanego" przyjaciela do samochodui podwiezie go do domu, a on obieca, że odtąd będzie się trzymał zdaleka od alkoholu.Jeżyk znajdował się teraz zaledwie kilka kroków od Darka.Strzykawkę ukrył w dłoni.Dark sięgnął w dół i na chybił trańł chwycił okrągłą, ma-teriałową torbę na kosmetyki z gumowym uchwytem na górze.Jeżyk ruszył w jego stronę.Dark odwrócił się, błyskawicznie podniósł torbę i igła utkwiław materiale.Następnie zaaplikował agentowi cios głową prosto w nos.Olej rozpływał się już po układzie trawiennym Sibby i jedyne, copowstrzymywało ją od wymiotów, to regularne kopanie dziecka.- Ostre potrawy - oznajmił Sqweegel po jakimś czasie.-Przygotowałem coś, co będzie ci smakowało.Znów zmusił ją, by zeszła z noszy i zbliżyła się do stolika,nakrytego kremowym obrusem, obszytym koronką, który zupełnienie pasował do sytuacji.Czy właśnie tak potwory zabawiająswoich gości? Okoliczności były absurdalne i Sibby miała ochotęsię roześmiać, a jednak się powstrzymała.Gdyby zaczęła, śmiechszybko zmieniłby się w płacz, a płakać nie zamierzała.Nie wobecności tego świra.Ostry zapach pieprzu cayenne, gęstego sosu pomidorowego,tłustej fasoli i roztopionego sera sprawił, że ją zemdliło.Zwalczyłajednak ten odruch.Sqweegel zdążył zanurzyć widelec w masie przypominającejenchiladę i odkroić sporą porcję.- Spróbuj.Będzie ci smakowało.Zbliżył pełny widelec do jej ust.Splunęła mu w twarz.Szaleniec nawet nie drgnął.Zamiast tego dzgnął ją widelcem wdrżącą dolną wargę.Przyprawy zmieszały się z krwią i zaczęłypiec.- Mógłbym użyć metalowego rozwieracza jamy ustnej -syknął.- Ale utrudnia żucie i sprawia, że jedzenie nie pozostaje zbyt długo na języku.Musisz czuć przyprawy, jeślimają zadziałać.Wzięła porcję do ust i usiłowała połknąć ją jak najszybciej, alezacisnął palce na jej twarzy i poruszał żuchwą w górę i w dół.Wcześniej Sibby zastanawiała się, czy wystarczy jej sił, żebywyrwać widelec i wbić mu go w oko, a potem działać bez planu.Jednak kiedy poczuła jego palce na twarzy i żuchwie, zdała sobiesprawę, jaki był silny.I szybki.A ona była nafaszerowana lekami,ciężarna i dochodziła do siebie po poważnej operacji.Nie miaławystarczająco szybkiego refleksu, żeby z nim wygrać.Musiaławymyślić coś innego.-%7łuj - rozkazał.- Rozkoszuj się smakiem.Napracowałem sięnad tą potrawą.Dark wyciągnął rękę i dotknął czoła, nie zwalniając biegu.Krew.Nie potrafił powiedzieć, czy była jego, czy Jeżyka.Może ich obu.Jednak on miał się nie najgorzej, a Jeżyk chwilowo wypadł z gry ijezdził niezgrabnie na taśmociągu.Napędził niezłego strachaturystom, którzy odwiedzili Los Angeles w poszukiwaniu słońca izabawy.Dark pokonał wielkie, przesuwne drzwi i ruszył chodnikiem,wypatrując na jezdni jakiegokolwiek środka transportu, nawetautobusu, który pozwoliłby zwiększyć dystans między nim aścigającym go tajniakiem.Z tyłu dobiegły go krzyki, którym zawtórował strzał zpistoletu.Gdzieś w południowej Kaliforniiinęło trochę czasu, może kilka minut, może godzina.SibbyMchciała zwymiotować, ale nawet na to nie miała sił.Nienawidziła tego, że jest taka słaba.W środku czuła ogień i furię,ale ani jedno, ani drugie nie wzmocniło jej bezwładnych kończyn.Szalona zjawa znów stała naprzeciwko niej i wyciągała rękę.Na otwartej dłoni leżało kilka tabletek kształtemprzypominających owadzie koszyczki.- Pluskwica groniasta - oznajmił Sqweegel takim tonem,jakby prezentował danie dnia.- To zioło wywołuje skurcze.Wez trochę, a potem sprawdzę rozwarcie.Sibby sięgnęła po pigułki i szybko je połknęła, popijając wodą.Po chwili odzyskała nieco energii i rzuciła szklanką w głowęSqweegela.Rozległo się głuche stuknięcie, a potem naczynieuderzyło o podłogę i się potłukło.Wiedziała, że to nie zadziała, ale nie mogła już dłużej czekaćbezczynnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]