[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Christina skorzystała z luki.Pochyliła głowę i przemknęła bokiem.- Nie wolno nam nigdy więcej siebie dotykać rzuciła na odchodnym.- Czy brzydzisz się mojej blizny? - zawołał za nią.Księżniczka okręciła się energicznie, aż suknia zafurkotała jej wokół kostek.Wyglądała nazaskoczoną pytaniem.- Brzydzę? %7łartujesz ze mnie - oburzyła się.- Nigdy nie żartuję - odparł niby od niechcenia Lyon, ale jego oczy zdradzały niepewność.Christina postanowiła uchylić nieco rąbka tajemnicy.- Pociągasz mnie tak, że prawie nie jestem w stanie ci się oprzeć.Po tych słowach spuściła wzrok, zawstydzona własnym odważnym wyznaniem.Poczuła, że sięczerwieni, więc szybko się odwróciła.Lyon rzucił się jak lew i przycisnął ją do ściany.Sięgając do drzwi, by je zamknąć, otarł sie o jejbiodra.Obydwoje poczuli się nieswojo.Christina wbiła się w ścianę, pragnąc uniknąć kontaktu,Lyon przeciwnie, przysunął się jeszcze bliżej.Wiedział, że ją zawstydza.Widział rumieniec na jej policzkach.- Jesteś jak mały i kruchy kwiat szepnął jego dłonie błądziły po ramionach i szyi kobiety.-Twoja skóra przypomina rozgrzany jedwab.Rumieniec na twarzy Christtny stał się purpurowy.Lyon uśmiechnął się z zadowoleniem.- Otwórz oczy, Christino.Spójrz na mnie zażądał głosem łagodnym jak nocna bryza.Christina zadrżała.Czułe słowa markiza przypomniały jej Czarnego Wilka i Merry.Tak samopieszczotliwie zwracał się ojciec do matki, kiedy sądził, że są sami.Czy to znaczyło, że Lyonpragnie zostać jej ukochanym? Niewiele brakowało, by zapytała go o to.Szybko jednakprzypomniała sobie, że markiz jest Anglikiem.Tutejsze zwyczaje różniły się od tych, które znała.Boże, pomóż, by o tym nie zapominała.- Nie chcę flirtować z lwem - wyrzuciła z siebie. To niebezpieczne.Markiz gładził jej szyję.Nie wiedział, czy bardziej pragnie ją pocałować, czy udusić.Straszliwiego deprymowała tymi dziwacznymi uwagami.Pod palcami czuł frenetyczne bicie jej serca.- W twoich oczach nie widać strachu, ale zdradza cie bicie serca.Czy boisz się tego, jak na ciebiedziałam?- Jaki ty jesteś arogancki.- Christina fuknęła.- Tak, jestem tak przerażona, że za chwilę zemdleję,więc lepiej mnie puść.Lyon roześmiał się na znak, że nie dał się zwieść.Pochylił głowę tak, że jego usta zawisły naodległość oddechu od jej warg.- Czy nie powiedziałaś wcześniej, że tak cię pociągam, iż nie jesteś w stanie mi się oprzeć?- Nie - wyszeptała.- Powiedziałam, że prawie nie jestem w stanie ci się oprzeć.Prawie, Lyonie.To ogromna różnica.Próbowała się uśmiechnąć, ale zupełnie jej to nie wyszło.Cała pochłonięta była walką zprzemożnym pragnieniem, by wtulić się w markiza, złączyć się z nim, dowiedzieć się, jaki jest wdotyku, jak smakuje.Pragnęła, by ich zapachy się zmieszały.Wiedziała, że to pożądanie jest zabronione, niebezpieczne.Można droczyć się z kociakiem, alezupełnie co innego, kiedy ma się do czynienia z dorosłym lwem.Mroczne błyski w oczachmężczyzny powiedziały jej, że się nie myliła i że ma przed sobą zdeterminowane dzikie zwierzę.Pożre ją, jeśli nie będzie się broniła.- Lyonie - szepnęła, rozdarta między pożądaniem a strachem.- Musisz mi pomóc zwalczyć tozauroczenie.Zapomnę o wszystkim, jeśli tylko przestaniesz.O czym ta dziewczyna mówi? zastanawiał się markiz.O czym chce zapomnieć? Może zleusłyszał.Trudno było ją zrozumieć, tak zmienił się jej akcent.- Zamierzam cię pocałować, Christino oświadczył i złapał ją za brodę, bo próbowała sięodwrócić. Tylko jeden pocałunek - przyrzekł.Wtulił policzek we włosy dziewczyny, wwąchiwałsię w ich słodki zapach i wzdychał z rozkoszy.Potem zarzucił sobie ręce Christiny na szyję.Boże, jaka była delikatna.Przesunął dłońmi po jej ramionach, czując, że pojawia się na nich gęsiaskórka.Zadowolony z tej reakcji, już pewnie oparł ręce na jej biodrach i przyciągnął do siebie.To było dla Christiny za dużo.Nie mogła dłużej walczyć.Tylko jedno małe muśnięcie.Towystarczy, żeby zaspokoić ciekawość.Potem zapomni o Lyonie.Wspięła się na palce i złożyłaszybki pocałunek na policzku mężczyzny.Potem musnęła usta, czując, że markiz drętwieje.Odsunęła się i zobaczyła zadowolenie w jego oczach.Najwyrazniej spodobała mu się jej odwaga.Wolno przesunęła koniuszkiem języka po dolnej wardze.Lyon zareagował tak, jakby strzelił wniego grom.Gwałtownym ruchem przyciągnął Christinę do siebie.Otoczył ramionami, tak że niemiała możliwości się wywinąć.Ich biodra się zetknęły.Christina próbowała odwrócić głowę.- Lyonie, proszę, my.Zdusił jej sprzeciw pocałunkiem.Naciskał na wargi, pieścił, żeby tylko zechciała je rozchylić.Christina nie pozostała bierna.Wsunęła palce we włosy Lyona; jej ciałem wstrząsnął zmysłowydreszcz.Markiz jęknął.Jego język znalazł drogę między wargami dziewczyny.Christinazapomniała o ostrożności.Objęła barki Lyona.Nieświadomie poruszała biodrami, w którychpulsowało to samo ciepło co w lędzwiach markiza.Wyrwało jej się westchnienie rozkoszy.Naśladując partnera penetrowała językiem gorące wnętrze jego ust.Lyon czuł, że trawi go ogień.Ponownie złączył sie z Christina w dzikim i nieokiełznanym pocałunku.Jej zmysłowa odpowiedzbudziła w nim bolesną żądzę.Sądząc po tym, jak całowała, podejrzewał, że nie był jej pierwszymmężczyzną, ale powiedział sobie, że go to wcale nie obchodzi.Pragnienie, by znalezć się z tąkobietą w łóżku, zwyciężyło wszystkie inne względy.Nigdy przedtem nie doświadczył tak silnego pożądania.Z gardła Christiny wydarł się słaby jęk.Ten dzwięk niemal pozbawił go zmysłów.Wiedział, że zaraz straci nad sobą panowanie.Musiałnatychmiast zakończyć pocałunek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Christina skorzystała z luki.Pochyliła głowę i przemknęła bokiem.- Nie wolno nam nigdy więcej siebie dotykać rzuciła na odchodnym.- Czy brzydzisz się mojej blizny? - zawołał za nią.Księżniczka okręciła się energicznie, aż suknia zafurkotała jej wokół kostek.Wyglądała nazaskoczoną pytaniem.- Brzydzę? %7łartujesz ze mnie - oburzyła się.- Nigdy nie żartuję - odparł niby od niechcenia Lyon, ale jego oczy zdradzały niepewność.Christina postanowiła uchylić nieco rąbka tajemnicy.- Pociągasz mnie tak, że prawie nie jestem w stanie ci się oprzeć.Po tych słowach spuściła wzrok, zawstydzona własnym odważnym wyznaniem.Poczuła, że sięczerwieni, więc szybko się odwróciła.Lyon rzucił się jak lew i przycisnął ją do ściany.Sięgając do drzwi, by je zamknąć, otarł sie o jejbiodra.Obydwoje poczuli się nieswojo.Christina wbiła się w ścianę, pragnąc uniknąć kontaktu,Lyon przeciwnie, przysunął się jeszcze bliżej.Wiedział, że ją zawstydza.Widział rumieniec na jej policzkach.- Jesteś jak mały i kruchy kwiat szepnął jego dłonie błądziły po ramionach i szyi kobiety.-Twoja skóra przypomina rozgrzany jedwab.Rumieniec na twarzy Christtny stał się purpurowy.Lyon uśmiechnął się z zadowoleniem.- Otwórz oczy, Christino.Spójrz na mnie zażądał głosem łagodnym jak nocna bryza.Christina zadrżała.Czułe słowa markiza przypomniały jej Czarnego Wilka i Merry.Tak samopieszczotliwie zwracał się ojciec do matki, kiedy sądził, że są sami.Czy to znaczyło, że Lyonpragnie zostać jej ukochanym? Niewiele brakowało, by zapytała go o to.Szybko jednakprzypomniała sobie, że markiz jest Anglikiem.Tutejsze zwyczaje różniły się od tych, które znała.Boże, pomóż, by o tym nie zapominała.- Nie chcę flirtować z lwem - wyrzuciła z siebie. To niebezpieczne.Markiz gładził jej szyję.Nie wiedział, czy bardziej pragnie ją pocałować, czy udusić.Straszliwiego deprymowała tymi dziwacznymi uwagami.Pod palcami czuł frenetyczne bicie jej serca.- W twoich oczach nie widać strachu, ale zdradza cie bicie serca.Czy boisz się tego, jak na ciebiedziałam?- Jaki ty jesteś arogancki.- Christina fuknęła.- Tak, jestem tak przerażona, że za chwilę zemdleję,więc lepiej mnie puść.Lyon roześmiał się na znak, że nie dał się zwieść.Pochylił głowę tak, że jego usta zawisły naodległość oddechu od jej warg.- Czy nie powiedziałaś wcześniej, że tak cię pociągam, iż nie jesteś w stanie mi się oprzeć?- Nie - wyszeptała.- Powiedziałam, że prawie nie jestem w stanie ci się oprzeć.Prawie, Lyonie.To ogromna różnica.Próbowała się uśmiechnąć, ale zupełnie jej to nie wyszło.Cała pochłonięta była walką zprzemożnym pragnieniem, by wtulić się w markiza, złączyć się z nim, dowiedzieć się, jaki jest wdotyku, jak smakuje.Pragnęła, by ich zapachy się zmieszały.Wiedziała, że to pożądanie jest zabronione, niebezpieczne.Można droczyć się z kociakiem, alezupełnie co innego, kiedy ma się do czynienia z dorosłym lwem.Mroczne błyski w oczachmężczyzny powiedziały jej, że się nie myliła i że ma przed sobą zdeterminowane dzikie zwierzę.Pożre ją, jeśli nie będzie się broniła.- Lyonie - szepnęła, rozdarta między pożądaniem a strachem.- Musisz mi pomóc zwalczyć tozauroczenie.Zapomnę o wszystkim, jeśli tylko przestaniesz.O czym ta dziewczyna mówi? zastanawiał się markiz.O czym chce zapomnieć? Może zleusłyszał.Trudno było ją zrozumieć, tak zmienił się jej akcent.- Zamierzam cię pocałować, Christino oświadczył i złapał ją za brodę, bo próbowała sięodwrócić. Tylko jeden pocałunek - przyrzekł.Wtulił policzek we włosy dziewczyny, wwąchiwałsię w ich słodki zapach i wzdychał z rozkoszy.Potem zarzucił sobie ręce Christiny na szyję.Boże, jaka była delikatna.Przesunął dłońmi po jej ramionach, czując, że pojawia się na nich gęsiaskórka.Zadowolony z tej reakcji, już pewnie oparł ręce na jej biodrach i przyciągnął do siebie.To było dla Christiny za dużo.Nie mogła dłużej walczyć.Tylko jedno małe muśnięcie.Towystarczy, żeby zaspokoić ciekawość.Potem zapomni o Lyonie.Wspięła się na palce i złożyłaszybki pocałunek na policzku mężczyzny.Potem musnęła usta, czując, że markiz drętwieje.Odsunęła się i zobaczyła zadowolenie w jego oczach.Najwyrazniej spodobała mu się jej odwaga.Wolno przesunęła koniuszkiem języka po dolnej wardze.Lyon zareagował tak, jakby strzelił wniego grom.Gwałtownym ruchem przyciągnął Christinę do siebie.Otoczył ramionami, tak że niemiała możliwości się wywinąć.Ich biodra się zetknęły.Christina próbowała odwrócić głowę.- Lyonie, proszę, my.Zdusił jej sprzeciw pocałunkiem.Naciskał na wargi, pieścił, żeby tylko zechciała je rozchylić.Christina nie pozostała bierna.Wsunęła palce we włosy Lyona; jej ciałem wstrząsnął zmysłowydreszcz.Markiz jęknął.Jego język znalazł drogę między wargami dziewczyny.Christinazapomniała o ostrożności.Objęła barki Lyona.Nieświadomie poruszała biodrami, w którychpulsowało to samo ciepło co w lędzwiach markiza.Wyrwało jej się westchnienie rozkoszy.Naśladując partnera penetrowała językiem gorące wnętrze jego ust.Lyon czuł, że trawi go ogień.Ponownie złączył sie z Christina w dzikim i nieokiełznanym pocałunku.Jej zmysłowa odpowiedzbudziła w nim bolesną żądzę.Sądząc po tym, jak całowała, podejrzewał, że nie był jej pierwszymmężczyzną, ale powiedział sobie, że go to wcale nie obchodzi.Pragnienie, by znalezć się z tąkobietą w łóżku, zwyciężyło wszystkie inne względy.Nigdy przedtem nie doświadczył tak silnego pożądania.Z gardła Christiny wydarł się słaby jęk.Ten dzwięk niemal pozbawił go zmysłów.Wiedział, że zaraz straci nad sobą panowanie.Musiałnatychmiast zakończyć pocałunek [ Pobierz całość w formacie PDF ]