[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Yael skinęła głową, chociaż pomysł wydał jej się dziwaczny.Thomas ciągle jeszcze czepiał się racjonalnego wyjaśnienia.Kiedy zbliżali się do wyjścia, nagle przystanęła. Zaczekaj  poleciła. Co jest? Przed chwilą Cienie.Przesłały mi wiadomość, że każda rzeczto tylko pozór.I że trzeba patrzeć z drugiej strony. I co z tego? Zastanawiam się.Thomas przerwał jej, kładąc palec na ustach. Co?  szepnęła Yael. Usłyszałem jakiś hałas. To pewnie.Nakazawszy jej gestem milczenie, pochylił się nad otworem. Słychać było odgłos kroków po wodzie. Ktoś idzie w naszą stronę  oznajmił Thomas prostując się.Musimy uciekać jednym z tych chodników.Yael czuła, jak ogarnia ją coraz większa panika. Jestem spokojna, jestem spokojna.Teraz nie marnujęoddechu.Skupić się na czymś. Musisz zająć czymś umysł. Zanim stąd wyjdziemy, chcę coś sprawdzić, zgoda?  nie dałaza wygraną. Nie mamy czasu.Nie zważając na jego słowa, złapała czarę i spróbowała jąpodnieść. Jest za ciężka, pomóż mi. Yael, musimy natychmiast stąd wiać. Pomóż mi!  upierała się.Thomas zaklął pod nosem, ale chwycił za drugi brzeg czary.Wspólnymi siłami zdołali ją podnieść.Ważyła znacznie więcej niżpozwalała przypuszczać jej wielkość.Ostatnim wysiłkiem postawili jąna krawędzi ołtarza.W kamieniu byk wydrążona dziura, którą do tej chwilizasłaniała czara. Każda rzecz to tylko pozór, trzeba przejść na drugą stronę powtórzyła z pewną dumą Yael, mimo że ogarniał ją lęk.Włożyła rękę do otworu.Jej palce dotknęły jakiejś gładkiej powierzchni. Skóra.Pomacała zagłębienie i wydobyła książkę.Niewielkiego formatu, ale grubą, oprawioną w jedwabistą skórę,która nadawała jej wygląd starego dzieła.Biblia.Thomas chwycił ją za ramię i zaciągnął do jednego z bocznychchodników.Za plecami Yael usłyszała wyrazny sygnał alarmowy: golempołknął właśnie łakomie kolejnego gościa. 18Yael i Thomas biegli w białawej smudze światła latarki, któratrzęsła się od podskoków i w której blasku zle było widać czyhające naziemi niebezpieczeństwa.Tuż za nimi rozległ się jakiś męski głos dochodzący z kapliczki: Tam są!Yael poczuła, że Thomas przyspiesza, podejmując corazwiększe ryzyko.Przeszkody  kamienie i szczeliny, które byływystarczająco szerokie, żeby złamać nogę  dostrzegali dopiero wostatniej chwili.W chodniku rozbrzmiewał odgłos ciężkich kroków kogoś, ktoruszył za nimi w pościg.Uciekająca para minęła pierwsze rozwidlenie, nawet niepróbując zmieniać kierunku.Przy następnym Thomas pociągnął Yael wlewo, nie wiedząc wprawdzie dokąd biegną, za to w nadziei, że zdołajązgubić pędzących za nimi mężczyzn.Mimo zakrętów, jakie narzucał tunel, zdradzało ich światłolatarki.Kiedy stało się oczywiste, że nie uda im się uciec przedpościgiem, Thomas zaczekał, aż dotrą do kolejnego skrzyżowania, tymrazem złożonego z czterech dróg, po czym zgasił latarkę.Zaskoczona Yael stanęła jak wryta.Obróciła się wokół własnej osi.W kompletnych ciemnościach. Thomas?  wyszeptała bez tchu.  Cicho!  nakazał. Chodz tu, schowaj się.Usiłowała rozpoznać, skąd dobiega jego głos, on zaś miałnadzieję, że jej się to uda.Emocje i zmęczenie fizyczne jednak zupełnieodebrały jej orientację.Zaczęła macać wilgotną ścianę. Pospiesz się!  ponaglił. Gdzie jesteś?  zapytała, coraz bardziej zestresowana.Pościgsię zbliżał  było już słychać oddechy i odgłosy kroków.Yael dotykała po omacku zimnego kamienia.Nagle rozbłysły światła latarek.Będą tu za sekundę.Mur poddłonią Yael się urwał.Otwór.Blask zamienił się błyskawicznie w poruszające się snopyświatła.Yael rzuciła się do przesmyku.Weszła do środka, wyciągniętą ręką badając ciemności, drugązaś gładząc skałę, aby mieć jakiś punkt orientacyjny.Mimo strachu przed potknięciem wydłużyła krok, modląc się,żeby na jej drodze nie stanęła żadna przeszkoda.Po czym znieruchomiała, wstrzymując oddech i czyhając, ażktoś się być może pojawi.Wówczas dotarł do niej czyjś zduszony głos: Idę tędy.Towarzyszył mu błysk latarki, wskazujący kierunek, gdzie sięwłaśnie znajdowała. Och, nie. Zaczerpnęła potężny haust powietrza i pomknęła dalej. Gdzieten Thomas? Na pewno poszedł w inną stronę. Pewnie jest trochę dalej  pomyślała z nadzieją,przyspieszając kroku.Podążający jej śladem mężczyzna miał latarkę, mógł więc biec,nie bojąc się, że skręci kark.Jeżeli ona nie zrobi tego samego, wkrótceją dopadnie.Nic nie widziała.Prawa dłoń była pokaleczona od ocierania ościanę.Nagle pomacała się po kieszeni dżinsów.W jej głowie rozbłysła iskierka nadziei.Wyjęła telefon komórkowy i wcisnęła klawisz włączającylatarkę, która zaświeciła niebieskawym światłem, wystarczającym, żebypatrzeć pod nogi.Yael natychmiast puściła się biegiem.Kiedy pokonała stopień, o który z całą pewnością by sięprzewróciła w ciemnościach, z jeszcze większą dumą pogratulowałasobie pomysłu.Umocniło ją to w wierze i pozwoliło przyspieszyć.Niepokoiło ją jednaj to, że w ogóle nie słyszała żadnych innychgłosów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •