[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uśmiechnąłsię do Luki, jakby zachęcał go do zauważenia ironiitej sytuacji. Kiedy podbijemy Italię, to one będąjechać na czele triumfalnej armii, naszej armii.Któreś z nich może zostać gubernatorem i wrócić do swojego domu jako wielki pan.Może wmaszerowaćdo swojej wioski i zamieszkać w zamku zamiastchrześcijańskiego władcy.Może wolą taką przyszłośćod powrotu do pługa i gnoju.Luca zignorował go i zwrócił się wprost do dzieci: Chcecie zejść na brzeg? Dopilnuję, żebyściewrócili do swoich domów.Cudem ocaleliście.Czychcecie teraz wrócić do domu, do rodziców, i służyćBogu? To bracia  wyjaśnił Radu, przypatrując sięchłopcom. Ojciec bije ich codziennie, matka ichgłodzi.Dlatego uciekli.Nie sądzę, żeby chcieli donich wracać. Mogę was umieścić w klasztorze zaproponował Luca. Będziecie żyć i pracować wkościele.Tak zostałem wychowany ja i obecny tu mójprzyjaciel Freize.Było nam dobrze.Jedliśmy do syta,zostaliśmy wykształceni. Ale greki cię nie nauczyli  zadrwił kapitan.  To nie ma wielkiego znaczenia  rzuciłzirytowany Luca.Chłopcy stali bezradnie, nie potrafiąc sięzdecydować. Mój brat i ja też zostaliśmy zabrani przezOsmanów  powiedział do nich Radu. Możemy byćdla was przykładem.Obraliśmy różne drogi.Onwrócił do chrześcijan i teraz jest wielkim dowódcą,jednym z największych.Możecie go naśladować i staćsię tak wielcy jak on.Możecie iść z tymi ludzmi; zpewnością umieszczą was w bezpiecznym miejscu.Ale ja zostałem w imperium i teraz jestem równiewielkim dowódcą jak mój brat.Jem lepiej niż on, zcałą pewnością lepiej się ubieram i znajduję się postronie zwycięzców.Imperium osmańskie podbijaświat, nasze granice co roku się rozszerzają.Terazmożecie wybrać.Szansę tę dał wam przypadek:złamanie masztu i utrata żagla.Niewielu chłopcówdostaje taką możliwość.To chwila rozstrzygająca wasz los, wasze przeznaczenie.Zabawne, że spotykato takich dwóch małych chłopców. Zostaniemy z tobą  odezwał się starszy brat.Spojrzał w przystojną twarz kapitana. Dajeszsłowo, że nas nie rozdzielą i że nie zostaniemyniewolnikami? Zamieszkacie na wsi z turecką rodziną, którabędzie was karmić i uczyć.Czeka was ciężka praca,ale przejdziecie żołnierski trening.Nie będzieciemogli się ożenić ani zająć niczym innym opróczżołnierki.Kiedy staniecie się wystarczająco duzi isilni, wstąpicie do wojska, by służyć sułtanowiMehmedowi II, podobnie jak ja.Włada on krajamiod Wołoszczyzny po Armenię i niewątpliwiepomaszerujecie na wojnę z chrześcijanami aż dobram Wiednia i dalej, do Paryża, Rzymu, Madrytu,Londynu.Z każdym rokiem posuwamy się dalej.Zkażdym rokiem chrześcijanie ponoszą więcej klęsk icoraz bardziej się przed nami cofają.Pod moją komendą znajdziecie się po stronie zwycięzców.Samichrześcijanie przyznają, że nadchodzi koniec ichświata.A my wiemy, że stanie się to za naszą sprawą. Nigdy nas nie pokonacie  rzucił zaciekle Luca. Okłamujesz tych chłopców.Nigdy nas niepokonacie i nigdy nie wkroczycie do Wiednia, gdyżznajdujemy się pod boską opieką. Inszallah, jak my wszyscy  odparł spokojniemuzułmanin. Ale z pewnością nawet ty musiszdostrzegać, że choć każdy z nas wierzy w opiekęswojego boga, nie wpłynie to wcale na to, kto wygra.A w tej chwili, jak pewnie widzisz, wygrywamy my. Nigdy nie wyrzekniemy się wiary! Nie prosimy was o to.Możecie wierzyć, w cochcecie.Możecie się nawet modlić, jak chcecie.Ale tomy będziemy rządzić światem chrześcijańskim. Wróćcie do domu!  zawołał Luca, wyciągającręce do chłopców, jakby spodziewał się, że skoczą muw ramiona. Starszy brat pokręcił głową. Bardzo dziękujemy  powiedział uprzejmie ale ten człowiek uratował nas z kipieli i nauczy nas,jak być takimi żołnierzami jak on.Zostaniemy z nim. Nie chcesz znowu zobaczyć domu? Rodziców? Nigdy  oznajmił wyraznie chłopiec.Traktowali nas gorzej niż swoje psy.Znajdziemynowy dom.Luca cofnął się i spojrzał na brata Piotra. Nie wiem, co powiedzieć  wykrztusił.Zawiodłem te dzieci dwukrotnie: raz, nie potrafiącprzewidzieć nadejścia fali, i drugi, gdy nie potrafięich powstrzymać przed sprzedaniem dusz diabłu.Radu uśmiechnął się do niego. Głowa do góry, inkwizytorze! Galernicy niezechcą ze mną zostać.Należą do ciebie, biedacy.Teraz będę musiał ich rozkuć.Muszę wziąć moichludzi i zejść między nich.Dowódca fortu spojrzał na Lucę, który nadal stał w milczeniu, wpatrując się w chłopców. Zejdzcie powoli i rozkujcie ich  rozkazałGascon, mocniej ściskając broń. %7ładnych sztuczek.Radu Bej skinął głową mężczyznie z bębnem,który wyjął potężną szablę i zszedł za nim.Warknąłcoś po arabsku; Luca zerknął na Iszrak, która skinęłagłową i szepnęła: Powiedział:  Kto jest Włochem?.Kilku mężczyzn podniosło głowy i krzyknęło: Eccomi!Jeden odezwał się z lekkim opóznieniem. Dove sei nato, pretendente?  warknął RaduBej.Galernik najwyrazniej usiłował zgadnąćznaczenie tych prostych słów. Napoli  wymamrotał, ale z hiszpańskimakcentem. Nic z tego  oznajmił Radu Bej, a mężczyzna zrozpaczą oparł głowę o wiosło.  Musimy uwolnić wszystkich!  krzyknął Luca,patrząc na tę rozdzierającą scenę. Wszystkichniewolników.Musimy zaatakować galerę i uwolnićtych nieszczęśników! To niemożliwe. Kapitan Gascon pokręciłgłową. Jest ich za dużo. Wskazał ławygalerników; między niewolnikami siedzieli janczarzyz osmańskiej armii, gotowi wiosłować lub walczyć,jeśli kapitan tak rozkaże.Ich współtowarzysze,uzbrojeni w wielkie bułaty i kordelasy, z bronią palnązatkniętą niedbale za pasami, byli rozsiani na całymstatku. Mają na dziobie działo  powiedział. Narazie schowane, ale mogą je nabić i odpalić.Stracilimaszt, lecz nadal mogą wypłynąć tym statkiem namorze.Będę zadowolony, jeśli kapitan dotrzymasłowa i przekaże nam tych Włochów. W jednym z takich pływających piekieł możecierpieć mój ojciec  rzucił z rozpaczą Luca. Zróbmy, ile możemy  doradził cicho Freize. Spróbujmy uwolnić tych ludzi, a potem zajmijmy sięresztą.Radu Bej szedł spokojnie i metodycznie wśródrzędów galerników, od czasu do czasu rozkuwającjednego z nich.Uwolnieni powoli wstawali, lękliwiepopatrując na uzbrojonych marynarzy, kładli dłoniena głowach, obracali się, tak jak im kazano, i szliwśród swoich towarzyszy, nie patrząc na boki.Siedmiu mężczyzn z górnego pokładu przeszłochwiejnie po wąskim trapie na nabrzeże; po nichzjawiło się trzech z dolnego pokładu.Gdy poczuli podstopami kamienie przystani, niektórzy padli nakolana, by podziękować Bogu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •