[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zamierzasz powiedzieć mojej mamie czy nie?- Jak myślisz, co zrobi, jeśli jej powiem? -Brzeg wanny wbijał mi sięboleśnie w pupę, ale nie wstałam.Znów wzruszył ramionami.- Skąd mam wiedzieć.Może nic nie powie.Może zacznie wrzeszczeć. - Może nie zacznie wrzeszczeć - powiedziałam.- Może spróbuje cijakoś pomóc.Spojrzał rrrf prosto w oczy - oczami zupełnie bez wyrazu.-- Myślisz, że mi odbiło, prawda?- Nie, Gav.- Potrząsnęłam głową i sięgnęłam po jego dłoń.- Niemyślę tak.Wiem, że czasami łatwiej jest zrobić coś, o czym się wie, że niejest dobre, żeby przestać myśleć o tym, co boli.Spojrzał na swoją dłoń, przykrytą moją.- Wychodzi za niego za mąż, a jak już to zrobi, to w ogóle przestaniezwracać na mnie uwagę.Chyba że będzie miała ochotę sobie na kogośpowrzeszczeć.- Mama cię kocha, Gavin.Jestem tego pewna, nawet jeśli czasem jejzachowanie na to nie wskazuje.Prychnął i zabrał rękę.- Nie wszystkie matki kochają swoje dzieci, panno Kavanagh.Takajest smutna prawda.Wszyscy chcą myśleć, że kochają, ale wcale tak niejest.Byłam tego świadoma, ale nie mogłam tego powiedzieć.To było zbytprzygnębiające.Z nas dwojga to ja byłam dorosła.To ja chciałam znalezćczarodziejskie słowa, które by sprawiły, że poczułby się lepiej, ale niepotrafiłam.- Powinienem już iść - mruknął w końcu.- Znowu się rozzłości, jeślinie posprzątam w salonie, zanim wróci.Kiwnęłam głową.- Gavin, wiesz, że jeśli chcesz pogadać, zawsze możesz do mnieprzyjść.Pamiętaj o tym.Możesz przyjść ze wszystkim. Znów to wzruszenie ramion.- Wiem.Położyłam mu rękę na ramieniu.- Ze wszystkim, pamiętaj.Kiwnął głową.- Tak, dzięki.Wstał, przeszedł obok mnie i wyszedł z łazienki.Miałam nadzieję, żezrobiłam wszystko, co mogłam, i jednocześnie wiedziałam, że wcale taknie było. Rozdział 13Przyłożyłam się i skończyłam jadalnię w ciągu kilku dni.Złotewykończenie lśniło na tle ozdobionych złotymi gwiazdami granatowychścian.Pod sufitem, tuż pod sztukateriami, wymalowałam cytat z MałegoKsięcia:  Wszyscy ludzie mają gwiazdy, ale mają one dla ludzi różneznaczenie".Podobał mi się ten pokój.Było w nim coś bardzo śmiałego iodważnego.Granat dopełniał całość w przedziwny sposób, w sposób, ojakim bieli, którą wcześniej dla niego planowałam, nigdy by się nie śniło.Do tej pory znienawidzony, teraz stał się moim ulubionym.To właśnie ten niebieski pokój dodał mi odwagi.Zadzwoniłam doDana, żeby go zaprosić na doroczną Wystawę Artystyczną Susquehanna.Mieliśmy pójść razem: Marcy, Wayne, on i ja.Miało to być coś w rodzajuprzeprosin za to, że go nie zabrałam na obiad z moją matką.%7ładne z nassłowem nie wspomniało o dniach, kiedy w ogóle ze sobą nierozmawialiśmy.Nie byłam pewna, czy będzie miał ochotę przyjść, alepomysł, żeby poznał moich znajomych, chyba przypadł mu do gustu.Umówiliśmy się przy naturalnych rozmiarów posągu mężczyznyczytającego gazetę na parkowej ławce.Autobus się spóznił i zobaczyłam ich wszystkich, zanim oniżobfaczyli mnie.Marcy i Wayne trzymali się za ręce i wymieniali poufałeuwagi.Natychmiast im tego pozazdrościłam.- Elle! - Dan pomachał i podbiegł do mnie.- Zastanawialiśmy się,gdzie jesteś.Przytulił mnie, choć nie byłam pewna, czy to zrobi.- Autobus utknął w korku.Widzę, że już się poznaliście.Objął mnie w talii.- Tak.Założyłem, że ta piękna blondynka to musi być Marcy.Marcy zachichotała i mocniej wtuliła się w Wayne a.- Usiłował mnie przekonać, że to ty mnie tak opisałaś, Elle, ale anitrochę mu nie uwierzyłam.Rzeczywiście nie użyłam przymiotnika piękna, kiedy ją opisywałam.Powiedziałam, że jest energiczną blondynką i że z dużymprawdopodobieństwem będzie w szpilkach i w obcisłej bluzeczce naramiączkach.Była ubrana zwyczajnie, czułam się przy niej wystrojona.Nie chciałam się spóznić, więc się nie przebierałam.- Cześć, Elle.- Wayne cmoknął mnie w policzek.- Miło cię widzieć.- Cześć - odpowiedziałam.Dan wziął mnie za rękę, ścisnął ją lekko i splótł palce z moimi.Spojrzałam na niego, ale po raz pierwszy wydawał się nie czytać w moichmyślach.Nie uwolniłam dłoni z jego uścisku, ale taka zaborczość trochęmnie spłoszyła.- To może najpierw coś zjemy? Trwało chwilę, zanim się zorientowałam, że Dan mówi do mnie.Marcy i Wayne patrzyli na mnie wyczekująco.%7łe niby to ja mamzdecydować, co będziemy robić? %7łe niby ja dowodzę?- Dlaczego nie.- Super, umieram z głodu.Dan znów ścisnął moją dłoń.Ten facet zlizywał bitą śmietanę z moich piersi.Nie potrzebowałamterapeuty, żeby wiedzieć, że trzymanie się za ręce w miejscu publicznymnie powinno być żadnym problemem.Marcy i Wayne trzymali się zaręce, podobnie jak dziesiątki innych mijających nas par [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •