[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przejdzmy do rzeczy.Za godzinę spotykamsię z Haliną Mentiroso.Dowiedziałeś się czegoś od mojejdrogiej przyjaciółki?- Oczywiście - odparłem nonszalancko.- Harcownikwie o książce i jest nią zainteresowany.Halina zamierzadziś zdecydować, kto zostanie jej wydawcą.Sądzi, że naj-pózniej za cztery miesiące książka ukaże się na rynku.- Więc jednak!.A niech to!.- zawołał Palmister.-Czy możesz dać mi nagranie waszej rozmowy? Chciałbymje przesłuchać w drodze na spotkanie.- Muszę pana rozczarować.Nie włożył pan baterii inic się nie nagrało.- Zapomniałem o bateriach! - krzyknął Palmister iplasnął się w czoło.- To dlatego, że jestem humanistą -wyjaśnił.- Nie pozostaje nic innego, jak wysłuchać twojejrelacji.Czy Halina powiedziała jeszcze coś, co zwróciłotwoją uwagę?- Powiedziała, że jest niedowartościowana i ma nie-znośną córkę.- Wiem, wiem.Pytam, czy powiedziała coś na tematksiążki?- Niestety, nie.- 47 -Palmister milczał przez dłuższą chwilę.- Sytuacja skomplikowała się, moi drodzy przyjaciele- rzekł w końcu.- Musimy przystąpić do planu B, któryjest modyfikacją pierwotnego planu A.Ponieważ jednakpierwotny plan A stał się planem B, którego w wynikuwczorajszych działań Robala zamierzałem uniknąć, na-zwijmy nasz aktualny, jeszcze raz zmodyfikowany planplanem C.Czy wiecie, o czym mówię?- Domyślam się - powiedziałem, nie mając najmniej-szego pojęcia, o co chodzi.- Chodzi o kradzież maszynopisu - wyjaśnił Palmi-ster.- Musicie włamać się do Haliny, ukraść wszystkieewentualne kopie powieści, a jeśli ich nie znajdziecie,podpalić dom.- Podpalić dom? - powtórzyłem.- Podłożyć ogień.Puścić z dymem.Sfajczyć.Zjarać.Spopielić.Czy wyrażam się jasno?Przytaknąłem.- Czy ma pan jakieś życzenia co do sposobu wykona-nia tego zadania?- Tak, moi drodzy - przyznał Palmister.- Niech towygląda na odkręcony gaz albo niewyłączone żelazko,jednym słowem coś, co często zdarza się kobietom, kiedywychodzą z domu.Mam nadzieję, że mogę na was liczyć?- Oczywiście, zrobimy to jak należy - rzekłem.-Naszafirma została stworzona po to, żeby spełniać najbardziejnieludzkie życzenia.Muszę jednak ostrzec, że w raziezagrożenia dla zwierząt, domowników lub sąsiadów niebędziemy w stanie wywiązać się z zadania.Cena nie graroli.Mokra robota to nie nasza działka.- 48 -Firma wuja miała wiele jednoosobowych wyspecjali-zowanych komórek, nie tylko Gówniane zlecenia , Dziadowskie robótki , Frajerskie fuchy , czy jak na-zwać tę, w której pracowałem.Zanim jednak poleciłemPalmistrowi jedną z nich, ów rzekł:- Cieszę się, Robalu, że podobnie jak ja jesteś czło-wiekiem z zasadami.Ludzie z zasadami to przyszłość iprzeszłość tego kraju.Ludzie bez zasad to jego terazniej-szość.Ale nie mówmy już o tym.Mogę cię uspokoić.Ha-lina mieszka samotnie w dużym, pustym domu, otoczo-nym krzakami.Tylko dwa razy w tygodniu, w ponie-działek i w piątek, przychodzi sprzątaczka.- A mąż? A córka?- Każde z nich ma swoje mieszkanie.Czy rozwiałemtwoje wątpliwości?- Tak, tak.Jeszcze jedno.- Co znowu? - zniecierpliwił się.- Jak poznam, czy znalazłem właściwy maszynopis? Iczy nie powinniśmy również specjalnie zatroszczyć się okomputer?- Już wyjaśniam.Szukajcie Koncertu łgarzy.Niemusicie martwić się o komputer.Halina pisze na starejmaszynie do pisania.Uważa, że to bardziej literackie.- W takim razie pozostaje mi tylko spytać o adrespańskiej drogiej przyjaciółki - rzekłem.- Mam słabą pa-mięć, więc gdyby go pan zapisał, ułatwiłoby mi to zada-nie.- Dam ci jej wizytówkę.Dziwię się, że Halina sama cijej nie wcisnęła.Chociaż z drugiej strony.- 49 -Palmister westchnął, wyjął portfel i zaczął w nimgrzebać po omacku.Runąłem do przodu, udając, że chcęwpuścić światło z klatki schodowej, i wytrąciłem portfel zręki Palmistra.Natychmiast sam się po niego schyliłem iodłożyłem na miejsce wypożyczoną poprzedniego wie-czoru kartę VISA.Po tej ekwilibrystycznej operacji otwo-rzyłem drzwi i wpuściłem do mieszkania fetor kocichsików, smrodek smażonej kapusty oraz powódz ulotek zapetycznymi zdjęciami pizzy i pań topless.Nie zrobiło sięod tego jaśniej.- Szalenie mi przykro - rzekłem, oddając portfel.-Taki ze mnie niezdara.- Rzeczywiście, Robalu, sprawiasz wrażenie gównia-nego partacza, ale nie mówmy już o tym.Oto wizytówkaHaliny.Moja droga przyjaciółka mieszka w Aninie, abiorąc pod uwagę korki oraz bliską godzinę naszego spo-tkania, wnioskuję, że aby spóznić się dwa kwadranse,musi za chwilę wyjść z domu.Postaram się zatrzymać jąjak najdłużej.Kiedy się pożegnamy, zadzwonię do Roza-lii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Przejdzmy do rzeczy.Za godzinę spotykamsię z Haliną Mentiroso.Dowiedziałeś się czegoś od mojejdrogiej przyjaciółki?- Oczywiście - odparłem nonszalancko.- Harcownikwie o książce i jest nią zainteresowany.Halina zamierzadziś zdecydować, kto zostanie jej wydawcą.Sądzi, że naj-pózniej za cztery miesiące książka ukaże się na rynku.- Więc jednak!.A niech to!.- zawołał Palmister.-Czy możesz dać mi nagranie waszej rozmowy? Chciałbymje przesłuchać w drodze na spotkanie.- Muszę pana rozczarować.Nie włożył pan baterii inic się nie nagrało.- Zapomniałem o bateriach! - krzyknął Palmister iplasnął się w czoło.- To dlatego, że jestem humanistą -wyjaśnił.- Nie pozostaje nic innego, jak wysłuchać twojejrelacji.Czy Halina powiedziała jeszcze coś, co zwróciłotwoją uwagę?- Powiedziała, że jest niedowartościowana i ma nie-znośną córkę.- Wiem, wiem.Pytam, czy powiedziała coś na tematksiążki?- Niestety, nie.- 47 -Palmister milczał przez dłuższą chwilę.- Sytuacja skomplikowała się, moi drodzy przyjaciele- rzekł w końcu.- Musimy przystąpić do planu B, któryjest modyfikacją pierwotnego planu A.Ponieważ jednakpierwotny plan A stał się planem B, którego w wynikuwczorajszych działań Robala zamierzałem uniknąć, na-zwijmy nasz aktualny, jeszcze raz zmodyfikowany planplanem C.Czy wiecie, o czym mówię?- Domyślam się - powiedziałem, nie mając najmniej-szego pojęcia, o co chodzi.- Chodzi o kradzież maszynopisu - wyjaśnił Palmi-ster.- Musicie włamać się do Haliny, ukraść wszystkieewentualne kopie powieści, a jeśli ich nie znajdziecie,podpalić dom.- Podpalić dom? - powtórzyłem.- Podłożyć ogień.Puścić z dymem.Sfajczyć.Zjarać.Spopielić.Czy wyrażam się jasno?Przytaknąłem.- Czy ma pan jakieś życzenia co do sposobu wykona-nia tego zadania?- Tak, moi drodzy - przyznał Palmister.- Niech towygląda na odkręcony gaz albo niewyłączone żelazko,jednym słowem coś, co często zdarza się kobietom, kiedywychodzą z domu.Mam nadzieję, że mogę na was liczyć?- Oczywiście, zrobimy to jak należy - rzekłem.-Naszafirma została stworzona po to, żeby spełniać najbardziejnieludzkie życzenia.Muszę jednak ostrzec, że w raziezagrożenia dla zwierząt, domowników lub sąsiadów niebędziemy w stanie wywiązać się z zadania.Cena nie graroli.Mokra robota to nie nasza działka.- 48 -Firma wuja miała wiele jednoosobowych wyspecjali-zowanych komórek, nie tylko Gówniane zlecenia , Dziadowskie robótki , Frajerskie fuchy , czy jak na-zwać tę, w której pracowałem.Zanim jednak poleciłemPalmistrowi jedną z nich, ów rzekł:- Cieszę się, Robalu, że podobnie jak ja jesteś czło-wiekiem z zasadami.Ludzie z zasadami to przyszłość iprzeszłość tego kraju.Ludzie bez zasad to jego terazniej-szość.Ale nie mówmy już o tym.Mogę cię uspokoić.Ha-lina mieszka samotnie w dużym, pustym domu, otoczo-nym krzakami.Tylko dwa razy w tygodniu, w ponie-działek i w piątek, przychodzi sprzątaczka.- A mąż? A córka?- Każde z nich ma swoje mieszkanie.Czy rozwiałemtwoje wątpliwości?- Tak, tak.Jeszcze jedno.- Co znowu? - zniecierpliwił się.- Jak poznam, czy znalazłem właściwy maszynopis? Iczy nie powinniśmy również specjalnie zatroszczyć się okomputer?- Już wyjaśniam.Szukajcie Koncertu łgarzy.Niemusicie martwić się o komputer.Halina pisze na starejmaszynie do pisania.Uważa, że to bardziej literackie.- W takim razie pozostaje mi tylko spytać o adrespańskiej drogiej przyjaciółki - rzekłem.- Mam słabą pa-mięć, więc gdyby go pan zapisał, ułatwiłoby mi to zada-nie.- Dam ci jej wizytówkę.Dziwię się, że Halina sama cijej nie wcisnęła.Chociaż z drugiej strony.- 49 -Palmister westchnął, wyjął portfel i zaczął w nimgrzebać po omacku.Runąłem do przodu, udając, że chcęwpuścić światło z klatki schodowej, i wytrąciłem portfel zręki Palmistra.Natychmiast sam się po niego schyliłem iodłożyłem na miejsce wypożyczoną poprzedniego wie-czoru kartę VISA.Po tej ekwilibrystycznej operacji otwo-rzyłem drzwi i wpuściłem do mieszkania fetor kocichsików, smrodek smażonej kapusty oraz powódz ulotek zapetycznymi zdjęciami pizzy i pań topless.Nie zrobiło sięod tego jaśniej.- Szalenie mi przykro - rzekłem, oddając portfel.-Taki ze mnie niezdara.- Rzeczywiście, Robalu, sprawiasz wrażenie gównia-nego partacza, ale nie mówmy już o tym.Oto wizytówkaHaliny.Moja droga przyjaciółka mieszka w Aninie, abiorąc pod uwagę korki oraz bliską godzinę naszego spo-tkania, wnioskuję, że aby spóznić się dwa kwadranse,musi za chwilę wyjść z domu.Postaram się zatrzymać jąjak najdłużej.Kiedy się pożegnamy, zadzwonię do Roza-lii [ Pobierz całość w formacie PDF ]