[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sabrina spokojniezgarnęła zdziwione stworzonko i zaniosła do okna, zanim Enid wypłakałaswoje histeryczne łzy.W Enid narastała frustracja.Nawet jeśli istniałocoś, co mogłaby zrobić, by pomóc Sabrinie, wiedziała, że nie starczy jejodwagi.Bezradnie poklepała ramię Sabriny, zapominając o misiewarzyw, która spadła na dywan.Pulchny muchomor potoczył się do jejstóp.Kiedy schylała się, by go podnieść, jej blade oczy zmrużyły się inapełniły zaciekłą determinacja, której Sabrina nie była w staniezauważyć.- Może twój Morgan posmakuje smaku zemsty, bardziej gorzkiego niżsię spodziewał.85 Morgan potknął się o werandę i zaczął kląć tak rzęsiście, że każdaobecna w oświetlonym świecami kościele osoba odwróciła się, byzobaczyć, co się stało.Ranald stanął na piętach.Morgan odrzucił ramionado tyłu, delikatnie dając do zrozumienia każdemu z Cameronów, którzyprzyszli oglądać tę farsę, że jeśli będą śmiać się z MacDonnellów, będzieto ich ostatni w życiu śmiech.To cud, że w ogóle zdołał chodzić z tymi cholernymi skórzanymipasami przywiązanymi do stóp.Nie potrzebował żadnych sandałów! Jegostopy były zahartowane i stwardniałe od włóczenia się przez całe życie powrzosowiskach i wzgórzach, kamieniach i cierniach.Gdyby jego przyszłateściowa nie stawiła czoła drwinom jego ludzi, gdy mu je przynosiła,poddałby się swojej pokusie wyrzucenia ich do chrzcielnicy.Powinien był się domyślić, że z jego ludzmi jest coś nie tak tegowieczora, gdy przeszli w stan całkowitego wyciszenia.Dokuczali muniemiłosiernie, odkąd umył się i uprał swoje ubrania w lodowatej wodzie.Gdy wieszał ubranie na gałęzi, by wyschło, cały czas odpierał ichdrwiny.- O! Morgan jest prawie tak urodziwy, jak Ranald, gdy się umyje!Jakim to on będzie ślicznym panem młodym dla dziewki Cameronów!- Uważaj, chłopcze, co ci się skurczy jak go zamoczysz!- Czy to właśnie przytrafiło się twojemu, Fergus? - odpowiedziałuprzejmie, nim odwrócił się twarzą do swoich prześladowców, nagi zrękoma opartymi na biodrach, ociekający wodą, ukazując dumnie ibezwstydnie, że Fergus się pomylił.Jednakże to nie Fergus, lecz Elizabeth Cameron stała na zboczu góry.Trzymała w dłoniach koszyk, a tuż za nią kuliła się służąca.Panirezydencji Cameronów nawet nie mrugnęła ani nie zarumieniła się najego widok.Morgan momentalnie ściągnął energicznym szarpnięciemspódnicę z gałęzi i owinął ją sobie wokół bioder.Para sandałów trzepnęłago w piersi.- Nie mogę znalezć żadnych odpowiednich butów, by pasowały na tekawały wołowiny, które nazywasz stopami.Lecz nie będę86 stała z założonymi rękami i patrzyła, jak moja córka wychodzi zajakiegoś bosego dzikusa.Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem wkierunku rezydencji, po królewsku nie zważając na gwizdy, oklaski ipełne podziwu pohukiwania, które towarzyszyły jej w drodze.Na samą myśl o zdarzeniu, uszy Morgana płonęły czerwienią.Zastanawiał się, czy Sabrina odziedziczyła po matce talent do robienia zniego kompletnego głupka.Morgan koncentrował się na stawianiu stóp jedna za druga, gdywchodził do kościoła, w którym nie był od ostatniego lata spędzonego uCameronów.Ta atmosfera wyciszonego szacunku wytrącała go tylko zrównowagi.Ranald powtórzył jego myśli niczym echo.- Ale tu cholernie cicho - wyszeptał.- Mogłem przynieść moje dudy.- Ciiii - zasyczał Morgan.- Zdejmij beret.Ranald zdjął swój zawadiacki beret i przygniótł go do piersi, cały czasprzyglądając się witrażom w oknach, jak gdyby spodziewał się, że Jezus zapostołami organizują jakąś zasadzkę.Morgan mądrze pozostawiłczłonków swojego klanu przy beczkach piwa, o które zatroszczył sięDougal.Po śmierci Angusa, Ranald był dla Morgana najbliższą osobą idlatego też wybrał go na swojego świadka.Nagle, zupełnie niespodziewanie poczuł się bardzo samotny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •