[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydaje misię, że przypominam sobie bardzo długi spacer ciemnymi ulicami iśpiewanie, ale to mógł być sen.W każdym razie kolejna rzecz, jaką sobieprzypominam, tak mniej więcej, rzecz jasna, to wnętrze mojej muszliklozetowej i pulsowanie krwi w uszach, kiedy starałam siępodzwignąć swoje ciało.Nietrudno sobie wyobrazić, jak ktoś taki jak ja, ktoś, komu trudnopoczuć się komfortowo w towarzystwie, gdy dopisuje mu zdrowie, czujesię w otoczeniu ludzi, kiedy jest chory.To, że sama tę chorobę na siebiesprowadziłam, tylko potęgowało mój wstyd.Wiłam się pod jego ciężaremjak robaki na haczyku, które uczył mnie zakładać ojciec.Brodziłam wnim.Dosłownie nim rzygałam.Dan, który mógł mnie przecież zostawić w każdej chwili - niemiałabym mu tego za złe - byl ze mną cały czas.Przyniósł mi napójimbirowy i słone krakersy.Oczywiście natychmiast wszystkozwymiotowałam.Trzymał mnie za włosy, a potem znalazł gumkę izwiązał mi je w kucyk.Moczył i wyżymał zimne ręczniki, i przykładał mije do karku.A głównie po prostu siedział i masował mi plecy, podczasgdy ja chlipałam albo rzygałam, albo robiłam jednocześnie jedno i drugie.Większość ludzi sądzi, że komunały to sieroty.Nie, ich matką jestdoświadczenie.To, że przed świtem zawsze jest najciemniej,zrozumiałam właśnie tej nocy, gdy na klęczkach raz po raz opróżniałamżołądek.Zrozumiałam, kiedy straciłam samokontrolę.Dan zrobił mi z ręcznika poduszkę i przykrył mnie prześcieradłem.Spałam w tym samym ubraniu, w którym poszłam do szpitala.Obudziłamsię z bolącymi mięśniami, gigantycznym bólem głowy i wywróconym dogóry nogami żołądkiem, który na szczęście już nigdzie się nie wybierał.Dan chrapał obok mnie, głowa zwisała mu na piersi.Kiedy usiłowałam zmienić pozycję, otworzył oczy.-Hej.Nie odpowiedziałam, bałam się otworzyć usta.Bałam się zbytgwałtownie poruszyć.Czułam się tak, jakby za chwilę miała mi odpaśćgłowa.Mogło to być błogosławieństwem, zważywszy na to, jak bardzomnie bolała.Dan pochylił się w moją stronę.- Jak się czujesz?Przełknęłam gorzki smak rzygowin.- Jak gówno.Popatrzył na mnie ze współczuciem.- Dużo wypiłaś.- No.Potarłam rękami oczy, przyciągnęłam kolana do piersi i oparłam nanich głowę.Płytki uwierały mnie w pupę, były zimne, ale nie mogłam sięzmobilizować, żeby wstać.Wciąż byłam piekielnie zmęczona.A mój ojciec wciąż byl martwy.Czekałam, aż ogarnie mnie żal, ale wieczorem ogłuszyłam się takmocno, że nie bardzo mogłam cokolwiek czuć.Dan przysunął się bliżej ipogłaskał mnie po plecach.- Może wezmiesz prysznic? Od razu poczujesz się lepiej.Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.- Byłeś ze mną całą noc?Uśmiechnął się i odgarnął mi z czoła kosmyk włosów.Zastanawiałamsię, jak musiałam wyglądać: włosy zlepione potem, cienie pod oczami,blada twarz.Ale on wydawał się w ogóle nie zwracać na to uwagi.- Oczywiście, że tak.Nie mogłem cię zostawić samej.Martwiłem się ociebie.Troska, którą widziałam w jego oczach, skręciła mi żołądek, ale nieskończyło się to kolejnym spotkaniem twarzą w twarz z kiblem.Położyłmi dłoń na policzku, a potem lekko ścisnął moje ramię i wstał.- No chodz, puszczę ci wodę.Woda była idealna.Ani za gorąca, ani za zimna.Wstałam jakstaruszka, chwyciłam się brzegu umywalki.Aazienka zawirowała wokółmnie.Natychmiast zamknęłam oczy i zagryzłam zęby, żeby kolejnaporcja wymiocin nie wydostała się na zewnątrz.Zgarbiona poszurałam popłytkach w stronę prysznica.Złapał mnie najpierw za rękę, potem zaramię, żeby mi pomóc wejść.Już pod prysznicem znowu zeszłam do parteru.Pozwoliłam, żebywoda z hukiem spadała mi na plecy.Położyłam głowę na rękach, napodłodze.To była moja ulubiona pozycja, niemal płodowa.Woda mnieotaczała, a ja odpoczywałam.Jeśli chciałam, mogłam się położyć naplecach, z lekko ugiętymi nogami - podczas remontu trochępowiększyłam brodzik.Często ucinałam sobie w tej pozycji drzemkę.Gorąca woda odcinała mnie od świata i wyobrażałam sobie, że jestembezpieczna w łonie matki.Możliwe, że wtedy też na chwilę zasnęłam.Wciąż byłam nieziemskozmęczona, ale grzechot kółek, na których wisiała zasłona, oznajmił mi, żeprzyszedł Dan.Stanął obok mnie.Nie posunęłam się ani odrobinę, żebymu zrobić miejsce.- Elle, w porządku? -Tak.- Nie wyglądasz na kogoś, z kim wszystko jest w porządku.Odwróciłam twarz tak, żeby leciała na nią woda.- Właśnie umarł mój ojciec i zaliczyłam niezły zjazd alkoholowy.Jakmyślisz, jak bardzo w porządku się czuję?- No dobra, cofam to.To było głupie pytanie.- No właśnie.- Powiedziałam tylko tyle, bo nie miałam siły na słownepotyczki.Sięgnął po żel pod prysznic i myjkę i zaczął mi myć plecy.Było mi zadobrze, żebym mogła mu kazać przestać.Po chwili otworzył kolejnąbutelkę i zaczął rozprowadzać szampon po moich gęstych włosach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wydaje misię, że przypominam sobie bardzo długi spacer ciemnymi ulicami iśpiewanie, ale to mógł być sen.W każdym razie kolejna rzecz, jaką sobieprzypominam, tak mniej więcej, rzecz jasna, to wnętrze mojej muszliklozetowej i pulsowanie krwi w uszach, kiedy starałam siępodzwignąć swoje ciało.Nietrudno sobie wyobrazić, jak ktoś taki jak ja, ktoś, komu trudnopoczuć się komfortowo w towarzystwie, gdy dopisuje mu zdrowie, czujesię w otoczeniu ludzi, kiedy jest chory.To, że sama tę chorobę na siebiesprowadziłam, tylko potęgowało mój wstyd.Wiłam się pod jego ciężaremjak robaki na haczyku, które uczył mnie zakładać ojciec.Brodziłam wnim.Dosłownie nim rzygałam.Dan, który mógł mnie przecież zostawić w każdej chwili - niemiałabym mu tego za złe - byl ze mną cały czas.Przyniósł mi napójimbirowy i słone krakersy.Oczywiście natychmiast wszystkozwymiotowałam.Trzymał mnie za włosy, a potem znalazł gumkę izwiązał mi je w kucyk.Moczył i wyżymał zimne ręczniki, i przykładał mije do karku.A głównie po prostu siedział i masował mi plecy, podczasgdy ja chlipałam albo rzygałam, albo robiłam jednocześnie jedno i drugie.Większość ludzi sądzi, że komunały to sieroty.Nie, ich matką jestdoświadczenie.To, że przed świtem zawsze jest najciemniej,zrozumiałam właśnie tej nocy, gdy na klęczkach raz po raz opróżniałamżołądek.Zrozumiałam, kiedy straciłam samokontrolę.Dan zrobił mi z ręcznika poduszkę i przykrył mnie prześcieradłem.Spałam w tym samym ubraniu, w którym poszłam do szpitala.Obudziłamsię z bolącymi mięśniami, gigantycznym bólem głowy i wywróconym dogóry nogami żołądkiem, który na szczęście już nigdzie się nie wybierał.Dan chrapał obok mnie, głowa zwisała mu na piersi.Kiedy usiłowałam zmienić pozycję, otworzył oczy.-Hej.Nie odpowiedziałam, bałam się otworzyć usta.Bałam się zbytgwałtownie poruszyć.Czułam się tak, jakby za chwilę miała mi odpaśćgłowa.Mogło to być błogosławieństwem, zważywszy na to, jak bardzomnie bolała.Dan pochylił się w moją stronę.- Jak się czujesz?Przełknęłam gorzki smak rzygowin.- Jak gówno.Popatrzył na mnie ze współczuciem.- Dużo wypiłaś.- No.Potarłam rękami oczy, przyciągnęłam kolana do piersi i oparłam nanich głowę.Płytki uwierały mnie w pupę, były zimne, ale nie mogłam sięzmobilizować, żeby wstać.Wciąż byłam piekielnie zmęczona.A mój ojciec wciąż byl martwy.Czekałam, aż ogarnie mnie żal, ale wieczorem ogłuszyłam się takmocno, że nie bardzo mogłam cokolwiek czuć.Dan przysunął się bliżej ipogłaskał mnie po plecach.- Może wezmiesz prysznic? Od razu poczujesz się lepiej.Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.- Byłeś ze mną całą noc?Uśmiechnął się i odgarnął mi z czoła kosmyk włosów.Zastanawiałamsię, jak musiałam wyglądać: włosy zlepione potem, cienie pod oczami,blada twarz.Ale on wydawał się w ogóle nie zwracać na to uwagi.- Oczywiście, że tak.Nie mogłem cię zostawić samej.Martwiłem się ociebie.Troska, którą widziałam w jego oczach, skręciła mi żołądek, ale nieskończyło się to kolejnym spotkaniem twarzą w twarz z kiblem.Położyłmi dłoń na policzku, a potem lekko ścisnął moje ramię i wstał.- No chodz, puszczę ci wodę.Woda była idealna.Ani za gorąca, ani za zimna.Wstałam jakstaruszka, chwyciłam się brzegu umywalki.Aazienka zawirowała wokółmnie.Natychmiast zamknęłam oczy i zagryzłam zęby, żeby kolejnaporcja wymiocin nie wydostała się na zewnątrz.Zgarbiona poszurałam popłytkach w stronę prysznica.Złapał mnie najpierw za rękę, potem zaramię, żeby mi pomóc wejść.Już pod prysznicem znowu zeszłam do parteru.Pozwoliłam, żebywoda z hukiem spadała mi na plecy.Położyłam głowę na rękach, napodłodze.To była moja ulubiona pozycja, niemal płodowa.Woda mnieotaczała, a ja odpoczywałam.Jeśli chciałam, mogłam się położyć naplecach, z lekko ugiętymi nogami - podczas remontu trochępowiększyłam brodzik.Często ucinałam sobie w tej pozycji drzemkę.Gorąca woda odcinała mnie od świata i wyobrażałam sobie, że jestembezpieczna w łonie matki.Możliwe, że wtedy też na chwilę zasnęłam.Wciąż byłam nieziemskozmęczona, ale grzechot kółek, na których wisiała zasłona, oznajmił mi, żeprzyszedł Dan.Stanął obok mnie.Nie posunęłam się ani odrobinę, żebymu zrobić miejsce.- Elle, w porządku? -Tak.- Nie wyglądasz na kogoś, z kim wszystko jest w porządku.Odwróciłam twarz tak, żeby leciała na nią woda.- Właśnie umarł mój ojciec i zaliczyłam niezły zjazd alkoholowy.Jakmyślisz, jak bardzo w porządku się czuję?- No dobra, cofam to.To było głupie pytanie.- No właśnie.- Powiedziałam tylko tyle, bo nie miałam siły na słownepotyczki.Sięgnął po żel pod prysznic i myjkę i zaczął mi myć plecy.Było mi zadobrze, żebym mogła mu kazać przestać.Po chwili otworzył kolejnąbutelkę i zaczął rozprowadzać szampon po moich gęstych włosach [ Pobierz całość w formacie PDF ]