[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będzie potrzebował trochę czasu, żeby nastawićostrość, ale jeśli ten ktoś jeszcze chwilę poczeka.Ten ktoś jednak nie poczekał.W powietrzu rozległ się dzwiękdzwoneczków i Zwięty Mikołaj, pomachawszy im wesoło ręką, zniknął wciemnościach. Nie pojedziemy za nim? gorączkował się Mike. Jasne! przytaknął Iggy. Ale wezmiemy samochód Claudii.Ma napędna cztery koła.Chodzcie za mną dodał, ruszając przed siebie zezdumiewającą prędkością.Mike pobiegł za nim, zupełnie zapominając o swoich śliskich podeszwachi ani się obejrzał, jak wylądował z całym impetem na oblodzonym chodniku.Strona nr 21Dawn Stewardson Nic ci się nie stało? spytała Claudia, zatrzymując się nad nim. Tylko się potłukłem. Szybciej! ponaglał ich Iggy.Postękując z bólu, Mike z trudem stanął na nogi i pokuśtykał do stojącegonieopodal odrapanego, starego jeepa, w którym Iggy zajął już tylne miejsce. Siadaj z przodu, O Brian zarządził. Daj mi twoją torbę.Claudia zapaliła silnik i szerokim łukiem zawróciła, ruszając w pogoń iomal nie rozbijając po drodze stojącego przy chodniku auta.Pamiętając, że jest piątek, trzynastego, Mike szybko zapiął pasy. Pospiesz się! wrzeszczał Iggy z tylnego siedzenia. Ma nad namiprzewagę.Claudia nacisnęła pedał gazu i wystrzeliła jak rakieta tylko po to, aby jużpo chwili zahamować gwałtownie przed psem, który wybiegł na ulicę.Mikepomyślał, że gdyby nie zapiął pasa, byłaby z niego mokra plama.Uchwycił się kurczowo podłokietnika, rozumiejąc już, czemu samochódjest taki zdezelowany.I czemu Iggy kazał mu usiąść z przodu.Sam nie miałochoty ryzykować życia.Przemknęli przez miasto i wjechali na drogę prowadzącą na autostradę.Nagle Claudia znów ostro zahamowała, odbijając się od wysokiej śnieżnejbandy.Kiedy rzuciło nim o drzwi, Mike, dostatecznie już obolały, syknął: Do stu diabłów, Paquette, czy ktoś ci już mówił, że jezdzisz jakwariatka?Posłała mu lodowate spojrzenie i zwróciła się do Iggy ego: Co dalej? Widziałeś, w którą stronę skręcił?Mike rozejrzał się na prawo i na lewo, ale daleko na autostradzie widaćbyło tylko światła jakiegoś samochodu.To wszystko. Zgubiliśmy go powiedział Iggy. Musiał pojechać jakąś bocznądrogą. Ale o co mu, do cholery, chodziło? spytał Mike. Nie widziałemżadnych prezentów.I mówiłeś, że pokazuje się tylko w nocy. Bo tak było.Aż do dzisiaj. Pomachał nam przypomniała im Claudia. Jakby chciał nasprzywabić. No właśnie. Co no właśnie ? zdenerwował się Mike.Nie lubił, kiedy ludzierozmawiali skrótami, których nie rozumiał. Myślę, że usłyszał o twoim przyjezdzie wyjaśnił Iggy i chciał ci rzucićwyzwanie. Wyzwanie? To znaczy, chciał mi powiedzieć, że go nie wytropię? Tak mi się wydaje potwierdził Iggy.W drodze powrotnej Mike nie odezwał się już ani słowem.ByłStrona nr 22TAJEMNICA ZWITEGO MIKOAAJAnajwyrazniej tak rozzłoszczony, że Claudia z trudem powstrzymywała się odśmiechu.Nie zasługiwał może na miano typowego aroganta, ale wiedziała, żespodziewał się rozwiązać ich śmieszną lokalną zagadkę jednympstryknięciem palców.Oczywiście, już ona się postara, aby spotkała go małaniespodzianka.Tymczasem czerpała satysfakcję z tego, jak przytarto mu nosa.Wolałabyjednak wiedzieć, co się właściwie dzieje.Wbrew temu bowiem, co sądziłIggy, mężczyzna na skuterze śnieżnym nie był ich Mikołajem.Czyżby toznaczyło, że teraz już dwóch Zwiętych Mikołajów buszuje po miasteczku?Potrząsnęła głową.Miała dość zmartwień bez dodatkowych komplikacji.Kiedy stanęła przed Kurierem , Iggy szybko wysiadł z samochodu,mówiąc, że musi przerobić artykuł wstępny. Całe szczęście, że to się wydarzyło, zanim go wysłałem powiedział.Bo właśnie z niego nasze siostrzane gazety dowiedzą się, O Brien, że twójcykl zaczyna się we wtorek.Przedrukują mój artykuł w swoich niedzielnychalbo poniedziałkowych wydaniach, tak na zachętę.Więc to wyzwanie spadłonam jak z nieba, dodając całej sprawie dodatkowej pikanterii.Mike mruknął coś pod nosem. Do zobaczenia w poniedziałek dorzucił Iggy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Będzie potrzebował trochę czasu, żeby nastawićostrość, ale jeśli ten ktoś jeszcze chwilę poczeka.Ten ktoś jednak nie poczekał.W powietrzu rozległ się dzwiękdzwoneczków i Zwięty Mikołaj, pomachawszy im wesoło ręką, zniknął wciemnościach. Nie pojedziemy za nim? gorączkował się Mike. Jasne! przytaknął Iggy. Ale wezmiemy samochód Claudii.Ma napędna cztery koła.Chodzcie za mną dodał, ruszając przed siebie zezdumiewającą prędkością.Mike pobiegł za nim, zupełnie zapominając o swoich śliskich podeszwachi ani się obejrzał, jak wylądował z całym impetem na oblodzonym chodniku.Strona nr 21Dawn Stewardson Nic ci się nie stało? spytała Claudia, zatrzymując się nad nim. Tylko się potłukłem. Szybciej! ponaglał ich Iggy.Postękując z bólu, Mike z trudem stanął na nogi i pokuśtykał do stojącegonieopodal odrapanego, starego jeepa, w którym Iggy zajął już tylne miejsce. Siadaj z przodu, O Brian zarządził. Daj mi twoją torbę.Claudia zapaliła silnik i szerokim łukiem zawróciła, ruszając w pogoń iomal nie rozbijając po drodze stojącego przy chodniku auta.Pamiętając, że jest piątek, trzynastego, Mike szybko zapiął pasy. Pospiesz się! wrzeszczał Iggy z tylnego siedzenia. Ma nad namiprzewagę.Claudia nacisnęła pedał gazu i wystrzeliła jak rakieta tylko po to, aby jużpo chwili zahamować gwałtownie przed psem, który wybiegł na ulicę.Mikepomyślał, że gdyby nie zapiął pasa, byłaby z niego mokra plama.Uchwycił się kurczowo podłokietnika, rozumiejąc już, czemu samochódjest taki zdezelowany.I czemu Iggy kazał mu usiąść z przodu.Sam nie miałochoty ryzykować życia.Przemknęli przez miasto i wjechali na drogę prowadzącą na autostradę.Nagle Claudia znów ostro zahamowała, odbijając się od wysokiej śnieżnejbandy.Kiedy rzuciło nim o drzwi, Mike, dostatecznie już obolały, syknął: Do stu diabłów, Paquette, czy ktoś ci już mówił, że jezdzisz jakwariatka?Posłała mu lodowate spojrzenie i zwróciła się do Iggy ego: Co dalej? Widziałeś, w którą stronę skręcił?Mike rozejrzał się na prawo i na lewo, ale daleko na autostradzie widaćbyło tylko światła jakiegoś samochodu.To wszystko. Zgubiliśmy go powiedział Iggy. Musiał pojechać jakąś bocznądrogą. Ale o co mu, do cholery, chodziło? spytał Mike. Nie widziałemżadnych prezentów.I mówiłeś, że pokazuje się tylko w nocy. Bo tak było.Aż do dzisiaj. Pomachał nam przypomniała im Claudia. Jakby chciał nasprzywabić. No właśnie. Co no właśnie ? zdenerwował się Mike.Nie lubił, kiedy ludzierozmawiali skrótami, których nie rozumiał. Myślę, że usłyszał o twoim przyjezdzie wyjaśnił Iggy i chciał ci rzucićwyzwanie. Wyzwanie? To znaczy, chciał mi powiedzieć, że go nie wytropię? Tak mi się wydaje potwierdził Iggy.W drodze powrotnej Mike nie odezwał się już ani słowem.ByłStrona nr 22TAJEMNICA ZWITEGO MIKOAAJAnajwyrazniej tak rozzłoszczony, że Claudia z trudem powstrzymywała się odśmiechu.Nie zasługiwał może na miano typowego aroganta, ale wiedziała, żespodziewał się rozwiązać ich śmieszną lokalną zagadkę jednympstryknięciem palców.Oczywiście, już ona się postara, aby spotkała go małaniespodzianka.Tymczasem czerpała satysfakcję z tego, jak przytarto mu nosa.Wolałabyjednak wiedzieć, co się właściwie dzieje.Wbrew temu bowiem, co sądziłIggy, mężczyzna na skuterze śnieżnym nie był ich Mikołajem.Czyżby toznaczyło, że teraz już dwóch Zwiętych Mikołajów buszuje po miasteczku?Potrząsnęła głową.Miała dość zmartwień bez dodatkowych komplikacji.Kiedy stanęła przed Kurierem , Iggy szybko wysiadł z samochodu,mówiąc, że musi przerobić artykuł wstępny. Całe szczęście, że to się wydarzyło, zanim go wysłałem powiedział.Bo właśnie z niego nasze siostrzane gazety dowiedzą się, O Brien, że twójcykl zaczyna się we wtorek.Przedrukują mój artykuł w swoich niedzielnychalbo poniedziałkowych wydaniach, tak na zachętę.Więc to wyzwanie spadłonam jak z nieba, dodając całej sprawie dodatkowej pikanterii.Mike mruknął coś pod nosem. Do zobaczenia w poniedziałek dorzucił Iggy [ Pobierz całość w formacie PDF ]