[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem pozmywał naczynia Colin nie miał zmywarki dlazasady: nie chciał wybić się z rytmu, przynajmniej dopókijeszcze było to możliwe.Poza tym dla jednego kubka i talerzanie warto było zużywać aż tyle prądu i wody.Wytarł ręce ischował mleko do lodówki.Przed sobą miał długi dzień.Jak zwykle.W pokoju, który Rahul codziennie rano przed otwarciemsklepu sprzątał, wietrzył i odkurzał, pachniało świeżympowietrzem.Tym razem jednak coś było inaczej.Colin rozejrzał się uważnie.We wnęce okiennej stał okrągłystół siedząc na wózku, miał do niego dostęp ze wszystkichstron, a zarazem widok na ulicę.Na stole po lewej stronie stałkomputer, obok niego zwykła biurowa lampa zregulowanym ramieniem i stos książek.Stół przykrywał stary kilim, którego Colin nigdy wcześniejnie widział.Pośrodku leżała niewielkich rozmiarów przesyłkapocztowa, zaadresowana na jego nazwisko.Ze StanówZjednoczonych.Włączył komputer.W poczcie elektronicznej mail od Rahulazawierał jeden znak znak zapytania.Zagadką było pochodzenie kilimu.Rzeczy mają swój porządek.Ten wewnętrzny zależy odstruktury atomów, splotu węzłów i duszy.Zewnętrzny mówi ozależnościach, zapowiada sekwencję zdarzeń.Tę Colin wolałustalić zawczasu, by potem niczemu się nie dziwić, a już napewno do niczego nie spieszyć.Na przykład jego chorobazaskoczyła wszystkich, ponieważ pojawiła się w sposóbnieoczekiwany i gwałtowny.Ostry ból w nagłym skurczumięśni, połączony z drganiami pęczkowymi i niewydolnościąoddechową.Krzyki i bieganina, szok.Zdumienie atakiem,jeszcze większe diagnozą: choroba jest postępująca inieuleczalna! Colin miał piętnaście lat, kochającą rodzinę idoskonałe warunki bytowe ojciec, doktor James KennethGregory, był wziętym dermatologiem, który w wolnychchwilach kolekcjonował dywany i szybkie samochody.Jako grzeczny i refleksyjny chłopiec, Colin od początkurokował wielkie nadzieje.Tym większe, że przez naturę zostałobdarzony sporym potencjałem intelektualnym, by posłużyćsię określeniem, jakiego użył w rozmowie z matką pan RhysGibson, dyrektor szkoły z internatem dla chłopców w Reading,którą pomimo utrudnień związanych z chorobą Colin ukończyłz wynikiem celującym.Podobnie jak studia humanistyczne wSt.John's w Cambridge, chociaż te ostatnie już bez celowaniatak wysoko, a za to ze znacznym wysiłkiem.Lata, które nastąpiły po diagnozie, upływały pod znakiemrozpaczy matki oraz nadziei ojca lekarza i chorego syna.Gwałtowne zderzenie zielonego jaguara rodziców zniemieckim mercedesem na zatłoczonej autostradzie RiwieryFrancuskiej udowodniło Colinowi, że wszelkie planowanie,podobnie jak inwestowanie w uczucia, nie ma większego sensuw sytuacji, w której o wszystkim i tak decyduje przypadek.Nagłe osierocenie u progu studiów, w połączeniu zprzewlekłą chorobą, zmusiło go do przewartościowania życiajako pewnej modelowej całości.Zaczął od podstaw: sprzedałsamochody ojca i dom rodzinny w Maidenhead nieopodalWindsoru, po czym przeniósł się na stałe do Cambridge, byspokojnie dokończyć studia.Te ostatnie właściwie nie były mudo niczego potrzebne otrzymał rentę, a dla zabicia czasuzajął się renowacją i sprzedażą dywanów, o którychmimochodem, dzięki kolekcjonerskiej pasji ojca, wiele siędowiedział.Jednakże wykłady, spotkania z tutorem i godzinyspędzane w bibliotece dawały mu pozór normalności, kazaływychodzić z domu, narzucały obowiązki.Odwracały uwagę,co pomagało, przynajmniej przez pewien czas, dopóki nieprzyzwyczaił się do swojego stanu.Z biegiem lat ograniczenia ruchowe, a co za tym idzie,również zacieśniające się pole możliwości działania, uchyliłyprzed Colinem nową furtkę wolnego czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Potem pozmywał naczynia Colin nie miał zmywarki dlazasady: nie chciał wybić się z rytmu, przynajmniej dopókijeszcze było to możliwe.Poza tym dla jednego kubka i talerzanie warto było zużywać aż tyle prądu i wody.Wytarł ręce ischował mleko do lodówki.Przed sobą miał długi dzień.Jak zwykle.W pokoju, który Rahul codziennie rano przed otwarciemsklepu sprzątał, wietrzył i odkurzał, pachniało świeżympowietrzem.Tym razem jednak coś było inaczej.Colin rozejrzał się uważnie.We wnęce okiennej stał okrągłystół siedząc na wózku, miał do niego dostęp ze wszystkichstron, a zarazem widok na ulicę.Na stole po lewej stronie stałkomputer, obok niego zwykła biurowa lampa zregulowanym ramieniem i stos książek.Stół przykrywał stary kilim, którego Colin nigdy wcześniejnie widział.Pośrodku leżała niewielkich rozmiarów przesyłkapocztowa, zaadresowana na jego nazwisko.Ze StanówZjednoczonych.Włączył komputer.W poczcie elektronicznej mail od Rahulazawierał jeden znak znak zapytania.Zagadką było pochodzenie kilimu.Rzeczy mają swój porządek.Ten wewnętrzny zależy odstruktury atomów, splotu węzłów i duszy.Zewnętrzny mówi ozależnościach, zapowiada sekwencję zdarzeń.Tę Colin wolałustalić zawczasu, by potem niczemu się nie dziwić, a już napewno do niczego nie spieszyć.Na przykład jego chorobazaskoczyła wszystkich, ponieważ pojawiła się w sposóbnieoczekiwany i gwałtowny.Ostry ból w nagłym skurczumięśni, połączony z drganiami pęczkowymi i niewydolnościąoddechową.Krzyki i bieganina, szok.Zdumienie atakiem,jeszcze większe diagnozą: choroba jest postępująca inieuleczalna! Colin miał piętnaście lat, kochającą rodzinę idoskonałe warunki bytowe ojciec, doktor James KennethGregory, był wziętym dermatologiem, który w wolnychchwilach kolekcjonował dywany i szybkie samochody.Jako grzeczny i refleksyjny chłopiec, Colin od początkurokował wielkie nadzieje.Tym większe, że przez naturę zostałobdarzony sporym potencjałem intelektualnym, by posłużyćsię określeniem, jakiego użył w rozmowie z matką pan RhysGibson, dyrektor szkoły z internatem dla chłopców w Reading,którą pomimo utrudnień związanych z chorobą Colin ukończyłz wynikiem celującym.Podobnie jak studia humanistyczne wSt.John's w Cambridge, chociaż te ostatnie już bez celowaniatak wysoko, a za to ze znacznym wysiłkiem.Lata, które nastąpiły po diagnozie, upływały pod znakiemrozpaczy matki oraz nadziei ojca lekarza i chorego syna.Gwałtowne zderzenie zielonego jaguara rodziców zniemieckim mercedesem na zatłoczonej autostradzie RiwieryFrancuskiej udowodniło Colinowi, że wszelkie planowanie,podobnie jak inwestowanie w uczucia, nie ma większego sensuw sytuacji, w której o wszystkim i tak decyduje przypadek.Nagłe osierocenie u progu studiów, w połączeniu zprzewlekłą chorobą, zmusiło go do przewartościowania życiajako pewnej modelowej całości.Zaczął od podstaw: sprzedałsamochody ojca i dom rodzinny w Maidenhead nieopodalWindsoru, po czym przeniósł się na stałe do Cambridge, byspokojnie dokończyć studia.Te ostatnie właściwie nie były mudo niczego potrzebne otrzymał rentę, a dla zabicia czasuzajął się renowacją i sprzedażą dywanów, o którychmimochodem, dzięki kolekcjonerskiej pasji ojca, wiele siędowiedział.Jednakże wykłady, spotkania z tutorem i godzinyspędzane w bibliotece dawały mu pozór normalności, kazaływychodzić z domu, narzucały obowiązki.Odwracały uwagę,co pomagało, przynajmniej przez pewien czas, dopóki nieprzyzwyczaił się do swojego stanu.Z biegiem lat ograniczenia ruchowe, a co za tym idzie,również zacieśniające się pole możliwości działania, uchyliłyprzed Colinem nową furtkę wolnego czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]