X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą i tak nie miał pod ręką prezerwatyw.- Biorę pigułki.Odetchnął z ulgą.- Brałaś je cały ten czas? - zapytał zdziwiony.- Nie.Byłam u lekarza, zanim tu przyjechałam.- Uważałaś, że może do tego dojść? Na chwilę odwróciławzrok.- Nie byłam pewna.Nie wiedziałam, czego mam sięspodziewać.Ale i tak była przygotowana.Przez większą część ichzwiązku brała pigułki.Parę razy musiała zmieniać markę,gdyż męczyły ją efekty uboczne, a zawsze była wrażliwa naleki.- Miałam nadzieję - powiedziała.- %7łe pójdziemy do łóżka?- Ze przyjmiesz mnie z powrotem.To nie to samo,pomyślał.- To nie jest powrót do dawnej sytuacji.- Wiem.Już mi powiedziałeś.%7ładnych obietnic.- I żadnych żalów.- Musnął jej policzek.Czy musiaławyglądać tak delikatnie, anielsko? I na tak śmiertelnie zranioną? - Poczekajmy, zobaczymy, jak wyjdzie.- Przechyliłjej brodę, by spojrzała mu w oczy.- Dobrze?Zagryzła wargę i oparła głowę o jego ramię.- Dobrze.Pogładził ją po włosach.- Możesz się do mnie przenieść, jeśli chcesz.- %7łebyśmy mogli razem spać?- W łóżku zawsze nam było dobrze.Przytuliła sięmocniej.- Tylko dobrze?- Zwietnie.Niesamowicie, - Przesunął palcem wzdłuż jejkręgosłupa, aż do pośladków.- Najlepiej.Podniosła głowę, żeby go pocałować.Zaczęło się robićcoraz goręcej.Michael zamknął oczy i wypowiedział jej imię,tylko raz, a potem kochali się na nowo.Budzik zadzwonił Heather nad uchem.Musiała przelezćprzez Michaela, żeby go wyłączyć.Jęknął i przekręcił się.Nie mogła się oprzeć patrzeniu, jak śpi.Prześcieradłoosunęło się do pasa, odsłaniając pierś i ramiona, a włosy napół zakrywały mu twarz.Michael był piękny.Nie lubił, kiedy mu to mówiła, ale i tak myślała o nim wten sposób.Pocałowała go w ramię, przesunęła po czarnych,prymitywnych kształtach tatuażu.Wymyślił ten tatuaż jeszczejako nastolatek, ale nie chodziło tylko o artystyczny bunt.Znak plemienny to był sposób na zaakceptowanie swojegodziedzictwa, duma z kultury, którą wcześniej odrzucał.Otworzył oczy.- Już trzeba wstawać?- Szósta.- Cholera.- Objął ją nagle.Wylądowała na nim z cichympiskiem. Uszczypnął ją w pośladek.Zmiali się i turlali po łóżku,rozplątując prześcieradła.Poczuła na brzuchu jegopodniecenie.- Cieszysz się, że mnie widzisz? - spytała.- To się zdarza co rano.Zapomniałaś?Nie, nie zapomniała.Pamiętała wszystko, co go dotyczyło.- W takim razie.- Chciała się odsunąć, ale nie pozwoliłjej.- Poddaję się.Cieszę się, że cię widzę.- Pocałował jąmocno i zanim się zorientowała, przygwozdził do łóżka.Unieruchomił jej nadgarstki nad głową.Wtedy dziecko zaczęło płakać.Słysząc jego lament,zerwali się jak przyłapani kochankowie.A może to właśnie to? - zastanawiała się.Potajemnyromans.Tajna schadzka.- Pójdę do niego.- Heather znalazła swoją bluzkę w stosieubrań na podłodze.Sekundę pózniej Justin ucichł.Wciągnęła majteczki.- Nigdy tego nie robi.Nigdy nie przestaje płakać, dopókiktoś go nie wezmie na ręce.- Myślisz, że coś się stało?- Nie wiem.- Wybiegła, a Michael za nią.Usłyszała, jakpośpiesznie wkłada dżinsy.Justin siedział w swoim łóżeczku, uśmiechając się szerokoi klepiąc Chestera po kudłatej głowie.- Chyba ma nową nianię - roześmiał się Michael.- Najwyrazniej.- Serce Heather uspokoiło się trochę.Zapomniała, że pies spędził noc koło łóżeczka Justina.Michael sięgnął po chłopca.- Ty mały wyjcu.Przestraszyłeś nas śmiertelnie.Szlag bytrafił.Jest mokrutki.Masz - przekazał odpowiedzialnośćHeather.- Jeszcze nie opanowałem pieluszek.- Nawet nie próbowałeś. - No to co? Nie jestem przyzwyczajony do bycia ojcem.A poza tym to chwilowe, zapomniałaś?Jak mogła zapomnieć? %7ładnych obietnic.%7ładnych żalów.Przewinęła Justina, który kopał i usiłował się uwolnić,żeby znowu móc pogłaskać Chestera.Pies powąchał mokrą pieluszkę, a Michael go odpędził.- Zachowuj się.- Znowu sięgnął po dziecko.- Hej,kolego.Chcesz zobaczyć swój nowy pokój?Wyruszyli do nowego pokoju Justina, a Chester deptał impo piętach.Justin pisnął i zamachał rączkami, a pies wskoczyłna kanapkę, uznając, że jest przeznaczona dla niego.- Ko.ko.ko!- Tak.Tu jest twój konik.Nawet dwa koniki.Michaelokręcił dziecko, a Heather ich obserwowała.Jej kochanek.Jej syn.Niech jej Bóg pomoże, bo chciała zatrzymać ich obu.Nazawsze. ROZDZIAA SI�DMYHeather kochała ranczo Elk Ridge, jego różnobarwnepastwiska, lśniące strumienie i długie, kręte końskie szlaki.Doskonale wyposażone ranczo mogło zadowolić gości owszelkich gustach i upodobaniach, oferując staroświeckiedomki na wzgórzach lub luksusowe pokoje w budynku.Oprócz pokoi była tam jeszcze sala gimnastyczna, salonmasażu, fryzjer, sklep z upominkami, butik, jadalnia i krytybasen.- Denerwujesz się? - spytał Michael.Siedziała obok niegow kabinie półciężarówki.- Troszeczkę.- Kto by się nie denerwował pierwszegodnia powrotu do pracy ? - Ale też się cieszę.- Byłaszczęśliwa, że wraca do miejsca, które można było nazwaćdomem.Poprawiła srebrzysty grzebyk we włosach.Wybrałabeżową sukienkę i wysokie brązowe buty.- Myślisz, że będą wypytywać, gdzie byłam? Michaelzaparkował i otworzył drzwi.- Nie wiem.Może niektórzy, ale wuj na pewnozawiadomił większość, co się stało.- To znaczy co? - zaniepokoiła się.- %7łe Reed musiał się ukrywać przed bandytami, a tyrazem z nim.- Patrzył, jak wydobywa Justina z fotelika.- Niemówiłem, o jakich bandytów chodzi.- Mafia nie jest tak wszechobecna jak kiedyś -powiedziała z udanym lekceważeniem.- Ale wciąż istnieje.- Tak.- Ludzie jak Denny Halloway wciąż istnieli,twardzi, ambitni, gotowi odbudować zorganizowanąprzestępczość, żyć nie licząc się z nikim.Weszli na werandę otaczającą budynek.Michael taszczyłtorbę pieluszek i kojec.Heather niosła Justina, który z ciekawością rozglądał się dookoła.Kiedy go zabierali z jegonowego pokoju, wrzeszczał wniebogłosy, ale w końcuzainteresował się nową przygodą.Przyszedł do pracy z mamą i tatą.Z nową mamą i nowym tatą, poprawiła się.Przedtem onabyła ciotką, a Michael kimś obcym.Przytuliła dziecko mocniej.Justin nie umiał jeszczewyrazić swoich uczuć słowami, ale wiedziała, że niezapomniał o Beverly i Reedzie.W końcu jednak zapomni.Zrobiło jej się ich żal.Opanowała wspomnienia i weszła do środka.Natychmiastotoczyły ją ciepło i piękno.Dębowe ściany, kamiennykominek, okna na całą ścianę i ręcznej roboty meble -wszystko, co najlepsze w Teksasie.Było cicho, ale wiedziała, że za godzinę goście pojawią sięw jadalni na śniadanie.- Och, mi preciosa!Heather dostrzegła biegnącą w jej stronę Marię Sandoval.Była recepcjonistką i matkowała Heather, kiedy nikt inny niechciał tego robić.Miała na sobie kolorową suknię, a jej włosybyły przetykane siwizną.Uścisnęła z całych sił Heather iJustina, po czym odsunęła się o krok, żeby popatrzeć nadziecko.- Taki słodki.Idealny.Wygląda dokładnie jak senorMichael, prawda? - Przechyliła głowę i poklepała Justina ponosku, - Ale do ciebie też jest podobny.Do was obojga [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •