[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A jakie to ma znaczenie?!Artur przycisnął go mocniej do kamiennych pleców posagu. Odpowiadaj, Clyde! Do diabła! Nie przyjrzałem mu się dokładnie.Zanim się spotkaliśmy, wypiłem trochęburgunda& Miałeś porządnie w czubie? zdziwiła się Eleonora.W okresie ich narzeczeństwaJeremy nie zdradzał się z podobnymi upodobaniami. Nie ma nic gorszego od męża pijaka!Przekaż moje kondolencje swojej żonie. Mam powody, by szukać pociechy w alkoholu! warknął Jeremy. Moje małżeństwoto piekło! Przed ślubem przyszły teść napomykał, że zamierza przekazać jeszcze za życiapokazną część majątku mojej żonie, ale potem się rozmyślił.Wylicza nam każdy grosz.Zostałemschwytany w pułapkę, rozumiecie?! W pułapkę! Nic nas nie obchodzą twoje małżeńskie problemy, Clyde przerwał mu Artur. Opisztego człowieka, którego poznałeś na Orchid Street.Jeremy skrzywił się. Był chyba mojego wzrostu.Szatyn. Potarł czoło. Tak mi się przynajmniej zdaje. Gruby czy chudy? dopytywał się Artur. Gruby?& Nie. Jeremy zastanowił się. Raczej zgrabny. Nic cię nie uderzyło w jego wyglądzie? zapytała Eleonora. Nie miał żadnych blizn?Jeremy spojrzał na nią złym wzrokiem.226 Nie przypominam sobie żadnych blizn.Należał chyba do tych, co się podobająkobietom. Jak był ubrany? Szykownie odparł Jeremy bez wahania. Pytałem go nawet o nazwisko krawca, alezbył mnie jakimś żartem. A ręce? spytała Eleonora. Zwróciłeś uwagę na jego ręce? Ręce?! Jeremy miał taką minę, jakby stanął w obliczu skomplikowanego problemumatematycznego. Nie było w nich nic szczególnego! Nie warto z nim dłużej gadać. Artur wypuścił z rąk klapy Jeremy ego. Jeśli ci sięprzypomni coś jeszcze, Clyde, zawiadom mnie o tym natychmiast.Jeremy z irytacją poprawił frak i fular. Czemu, do wszystkich diabłów, miałbym cię o tym zawiadamiać?!Artur uśmiechnął się lodowato. Ponieważ ten twój znajomy zamordował ostatnio co najmniej trzy osoby.Jeremy dziwnie zagulgotał, ale z jego ust nie wydobyło się ani jedno zrozumiałe słowo.W innych okolicznościach, bardzo by mnie to ubawiło, pomyślała Eleonora.Nie zdążyłasię nacieszyć widokiem ogłupiałego Jeremy ego, ponieważ Artur odciągnął ją i ruszyli zpowrotem na salę balową. Dlaczego byłaś tu z nim sama?! warknął. Zdawało mi się, że dostrzegłam kogoś& że był tu nasz morderca! Tutaj?! Artur zatrzymał się tak nagle, że Eleonora potknęła się o jego but.Runęłabyna kolana, gdyby jej nie podtrzymał. Jesteś tego pewna? Prawie& zawahała się. Dotknął mnie o tu, u nasady szyi.I to nie był przypadek! Ażdreszcz mi przeszedł& Aajdak!Artur przyciągnął ją do siebie i objął zaborczo ramieniem.Jak miło tulić się do jego piersi! myślała Eleonora.Tak ciepło, bezpiecznie, wygodnie& Może mnie poniosła wyobraznia, Arturze powiedziała z głową wtuloną w jego surdut. Dobrze wiesz, że ostatnio żyję w ciągłym napięciu& Powinniśmy skupić się na tym, cowyciągnęliśmy od Jeremy ego. Tak.227 Prócz nas dwojga prawie nikt nie zna nazwy agencji, w której mnie zaangażowałeś.Aspośród tych nielicznych, tylko z Ibbittsa można było coś wyciągnąć.Prawdopodobniewspomniał o tym mordercy. Artur wypuścił Eleonora z objęć i pociągnął ją w stronę tarasu.Musimy się pośpieszyć. Dokąd idziemy? Ty wracasz do domu.A ja udam się do Zielonego Lwa.Clyde wspomniał, że jego nowyznajomy czuł się w tej spelunce jak w domu.Może zjawi się tam i dziś. Sam niczego nie zdziałasz, Arturze.Jadę z tobą! Eleonoro, szkoda czasu na kłótnie! Pewnie! Ale nie myślisz logicznie.Musisz wziąć mnie ze sobą, bo jestem jedyną osobą,która może rozpoznać mordercę!228ROZDZIAA 31Godzinę pózniej Eleonora szczelniej otuliła się szalem i poprawiła pled na kolanach.Nocnie była specjalnie chłodna, ale siedząc w bezruchu w ciemnym wnętrzu powozu, poczuła ziąb. Przyznam, że te nocne czaty wcale nie są tak podniecające, jak sądziłam! powiedziała.Siedzący naprzeciw niej Artur, nie odrywał oczu od głównego wejścia Zielonego Lwa. Ostrzegałem cię, że tak będzie.Postanowiła zignorować tę uwagę.Artur nie był tego wieczoru w najlepszym humorze.Trudno mu się dziwić! pomyślała.Siedzieli we wnętrzu starego powozu, który Jenks wynajął na tę okazję z rozkazuhrabiego.Eleonora wiedziała, czemu Artur podjął taką decyzję.Bardzo prawdopodobne, że jegowłasny ekwipaż zostałby rozpoznany, zwłaszcza gdyby stał przez dłuższy czas w pobliżuZielonego Lwa.Niestety, o tak póznej godzinie przedsiębiorstwo wynajmu mogło imzaproponować jedynie tę starą landarę.Wkrótce stało się jasne, czemu żaden z pozostałych klientów jej nie chciał.Podczas jazdyniezdarne pudło trzęsło się i podskakiwało w sposób bardzo niemiły dla pasażerów.A nadodatek, choć siedzenia wewnątrz powozu na pierwszy rzut oka wydawały się czyste, szybkozorientowali się, że haniebnie traktowane i nie zmieniane od lat poduszki przesiąkły rozmaityminieapetycznymi zapachami.Eleonora stłumiła westchnienie i przyznała w duchu, że liczyła na urocze sam na sam zArturem w intymnym wnętrzu powozu.Wyobrażała sobie, jak rozmawiają sobie po cichutku,obserwując przy tym dżentelmenów wchodzących do Zielonego Lwa i opuszczających tenpodejrzany klub.Niestety, skoro tylko zajęli miejsce w długim szeregu czekających na ulicy powozów,Artur przestał się odzywać.Cała jego uwaga skupiła się na drzwiach Zielonego Lwa.Eleonorawiedziała, że jej towarzysz po raz kolejny dokonuje zmian w swoim genialnym planie.Ona również obserwowała wejście do domu gry, zastanawiając się, co też przyciąga tumężczyzn; napływali nieprzerwanym strumieniem.Lokal był, zdaniem Eleonory, wręcz229obskurny.Lampa gazowa nad frontowym wejściem rzucała blade światło na twarzewchodzących do wnętrza spelunki lub opuszczających ją hazardzistów.Większość tych, którzy zajeżdżali przed Zielonego Lwa powozem lub dorożką, byławyraznie podpita.Mężczyzni śmiali się hałaśliwie, opowiadając sobie sprośne anegdotki.Natwarzach niektórych przybyszów malowało się gorączkowe oczekiwanie i podniecenie.Ale większość opuszczających klub wyglądała zupełnie inaczej.Nieliczni spoglądali ztriumfem.Puszyli się swoim szczęściem i kazali się wiezć tam, gdzie czekały ich zgoła inneemocje i rozrywki.Przeważnie jednak twarze i ruchy wychodzących świadczyły o bolesnymzawodzie, gniewie albo rozpaczy.Niektórzy wyglądali tak, jakby stracili kogoś bliskiego.Eleonora była pewna, że przegrali właśnie rodzinny dom lub cały majątek.Być może któryś znich strzeli sobie w łeb jeszcze przed świtem.Zdarzały się przecież takie wypadki.Wstrząsnął nią dreszcz.Artur ocknął się z zadumy. Zimno ci? Nie, nie& Co będzie, jeśli nie spotkamy go tej nocy? Spróbuję szczęścia jutro. Artur położył rękę na oparciu. Chyba że w międzyczasiespadną jak z nieba jakieś nowe rewelacje. Nie zdziwił cię fakt, że morderca przekazał informacje na temat moich powiązań zagencją Goodhew & Willis właśnie Jeremy emu? To nie mógł być przypadek! Jestem przekonany, że chciał wyrządzić nam jak najwięcej szkody, powiadamiającClyde a, iż szukałaś pracy z pomocą tej właśnie agencji, a zabawne anegdotki o naszympierwszym spotkaniu były prawdą. Może chcę nam uniemożliwić śledztwo?& Ciekawe, w jaki sposób? Nie mam pojęcia& na razie.Nie zapominaj, że on w dalszym ciągu sądzi, iż nic o nimnie wiemy.I jest pewien, że nigdy się nie dowiemy, więc czuje się bezpieczny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. A jakie to ma znaczenie?!Artur przycisnął go mocniej do kamiennych pleców posagu. Odpowiadaj, Clyde! Do diabła! Nie przyjrzałem mu się dokładnie.Zanim się spotkaliśmy, wypiłem trochęburgunda& Miałeś porządnie w czubie? zdziwiła się Eleonora.W okresie ich narzeczeństwaJeremy nie zdradzał się z podobnymi upodobaniami. Nie ma nic gorszego od męża pijaka!Przekaż moje kondolencje swojej żonie. Mam powody, by szukać pociechy w alkoholu! warknął Jeremy. Moje małżeństwoto piekło! Przed ślubem przyszły teść napomykał, że zamierza przekazać jeszcze za życiapokazną część majątku mojej żonie, ale potem się rozmyślił.Wylicza nam każdy grosz.Zostałemschwytany w pułapkę, rozumiecie?! W pułapkę! Nic nas nie obchodzą twoje małżeńskie problemy, Clyde przerwał mu Artur. Opisztego człowieka, którego poznałeś na Orchid Street.Jeremy skrzywił się. Był chyba mojego wzrostu.Szatyn. Potarł czoło. Tak mi się przynajmniej zdaje. Gruby czy chudy? dopytywał się Artur. Gruby?& Nie. Jeremy zastanowił się. Raczej zgrabny. Nic cię nie uderzyło w jego wyglądzie? zapytała Eleonora. Nie miał żadnych blizn?Jeremy spojrzał na nią złym wzrokiem.226 Nie przypominam sobie żadnych blizn.Należał chyba do tych, co się podobająkobietom. Jak był ubrany? Szykownie odparł Jeremy bez wahania. Pytałem go nawet o nazwisko krawca, alezbył mnie jakimś żartem. A ręce? spytała Eleonora. Zwróciłeś uwagę na jego ręce? Ręce?! Jeremy miał taką minę, jakby stanął w obliczu skomplikowanego problemumatematycznego. Nie było w nich nic szczególnego! Nie warto z nim dłużej gadać. Artur wypuścił z rąk klapy Jeremy ego. Jeśli ci sięprzypomni coś jeszcze, Clyde, zawiadom mnie o tym natychmiast.Jeremy z irytacją poprawił frak i fular. Czemu, do wszystkich diabłów, miałbym cię o tym zawiadamiać?!Artur uśmiechnął się lodowato. Ponieważ ten twój znajomy zamordował ostatnio co najmniej trzy osoby.Jeremy dziwnie zagulgotał, ale z jego ust nie wydobyło się ani jedno zrozumiałe słowo.W innych okolicznościach, bardzo by mnie to ubawiło, pomyślała Eleonora.Nie zdążyłasię nacieszyć widokiem ogłupiałego Jeremy ego, ponieważ Artur odciągnął ją i ruszyli zpowrotem na salę balową. Dlaczego byłaś tu z nim sama?! warknął. Zdawało mi się, że dostrzegłam kogoś& że był tu nasz morderca! Tutaj?! Artur zatrzymał się tak nagle, że Eleonora potknęła się o jego but.Runęłabyna kolana, gdyby jej nie podtrzymał. Jesteś tego pewna? Prawie& zawahała się. Dotknął mnie o tu, u nasady szyi.I to nie był przypadek! Ażdreszcz mi przeszedł& Aajdak!Artur przyciągnął ją do siebie i objął zaborczo ramieniem.Jak miło tulić się do jego piersi! myślała Eleonora.Tak ciepło, bezpiecznie, wygodnie& Może mnie poniosła wyobraznia, Arturze powiedziała z głową wtuloną w jego surdut. Dobrze wiesz, że ostatnio żyję w ciągłym napięciu& Powinniśmy skupić się na tym, cowyciągnęliśmy od Jeremy ego. Tak.227 Prócz nas dwojga prawie nikt nie zna nazwy agencji, w której mnie zaangażowałeś.Aspośród tych nielicznych, tylko z Ibbittsa można było coś wyciągnąć.Prawdopodobniewspomniał o tym mordercy. Artur wypuścił Eleonora z objęć i pociągnął ją w stronę tarasu.Musimy się pośpieszyć. Dokąd idziemy? Ty wracasz do domu.A ja udam się do Zielonego Lwa.Clyde wspomniał, że jego nowyznajomy czuł się w tej spelunce jak w domu.Może zjawi się tam i dziś. Sam niczego nie zdziałasz, Arturze.Jadę z tobą! Eleonoro, szkoda czasu na kłótnie! Pewnie! Ale nie myślisz logicznie.Musisz wziąć mnie ze sobą, bo jestem jedyną osobą,która może rozpoznać mordercę!228ROZDZIAA 31Godzinę pózniej Eleonora szczelniej otuliła się szalem i poprawiła pled na kolanach.Nocnie była specjalnie chłodna, ale siedząc w bezruchu w ciemnym wnętrzu powozu, poczuła ziąb. Przyznam, że te nocne czaty wcale nie są tak podniecające, jak sądziłam! powiedziała.Siedzący naprzeciw niej Artur, nie odrywał oczu od głównego wejścia Zielonego Lwa. Ostrzegałem cię, że tak będzie.Postanowiła zignorować tę uwagę.Artur nie był tego wieczoru w najlepszym humorze.Trudno mu się dziwić! pomyślała.Siedzieli we wnętrzu starego powozu, który Jenks wynajął na tę okazję z rozkazuhrabiego.Eleonora wiedziała, czemu Artur podjął taką decyzję.Bardzo prawdopodobne, że jegowłasny ekwipaż zostałby rozpoznany, zwłaszcza gdyby stał przez dłuższy czas w pobliżuZielonego Lwa.Niestety, o tak póznej godzinie przedsiębiorstwo wynajmu mogło imzaproponować jedynie tę starą landarę.Wkrótce stało się jasne, czemu żaden z pozostałych klientów jej nie chciał.Podczas jazdyniezdarne pudło trzęsło się i podskakiwało w sposób bardzo niemiły dla pasażerów.A nadodatek, choć siedzenia wewnątrz powozu na pierwszy rzut oka wydawały się czyste, szybkozorientowali się, że haniebnie traktowane i nie zmieniane od lat poduszki przesiąkły rozmaityminieapetycznymi zapachami.Eleonora stłumiła westchnienie i przyznała w duchu, że liczyła na urocze sam na sam zArturem w intymnym wnętrzu powozu.Wyobrażała sobie, jak rozmawiają sobie po cichutku,obserwując przy tym dżentelmenów wchodzących do Zielonego Lwa i opuszczających tenpodejrzany klub.Niestety, skoro tylko zajęli miejsce w długim szeregu czekających na ulicy powozów,Artur przestał się odzywać.Cała jego uwaga skupiła się na drzwiach Zielonego Lwa.Eleonorawiedziała, że jej towarzysz po raz kolejny dokonuje zmian w swoim genialnym planie.Ona również obserwowała wejście do domu gry, zastanawiając się, co też przyciąga tumężczyzn; napływali nieprzerwanym strumieniem.Lokal był, zdaniem Eleonory, wręcz229obskurny.Lampa gazowa nad frontowym wejściem rzucała blade światło na twarzewchodzących do wnętrza spelunki lub opuszczających ją hazardzistów.Większość tych, którzy zajeżdżali przed Zielonego Lwa powozem lub dorożką, byławyraznie podpita.Mężczyzni śmiali się hałaśliwie, opowiadając sobie sprośne anegdotki.Natwarzach niektórych przybyszów malowało się gorączkowe oczekiwanie i podniecenie.Ale większość opuszczających klub wyglądała zupełnie inaczej.Nieliczni spoglądali ztriumfem.Puszyli się swoim szczęściem i kazali się wiezć tam, gdzie czekały ich zgoła inneemocje i rozrywki.Przeważnie jednak twarze i ruchy wychodzących świadczyły o bolesnymzawodzie, gniewie albo rozpaczy.Niektórzy wyglądali tak, jakby stracili kogoś bliskiego.Eleonora była pewna, że przegrali właśnie rodzinny dom lub cały majątek.Być może któryś znich strzeli sobie w łeb jeszcze przed świtem.Zdarzały się przecież takie wypadki.Wstrząsnął nią dreszcz.Artur ocknął się z zadumy. Zimno ci? Nie, nie& Co będzie, jeśli nie spotkamy go tej nocy? Spróbuję szczęścia jutro. Artur położył rękę na oparciu. Chyba że w międzyczasiespadną jak z nieba jakieś nowe rewelacje. Nie zdziwił cię fakt, że morderca przekazał informacje na temat moich powiązań zagencją Goodhew & Willis właśnie Jeremy emu? To nie mógł być przypadek! Jestem przekonany, że chciał wyrządzić nam jak najwięcej szkody, powiadamiającClyde a, iż szukałaś pracy z pomocą tej właśnie agencji, a zabawne anegdotki o naszympierwszym spotkaniu były prawdą. Może chcę nam uniemożliwić śledztwo?& Ciekawe, w jaki sposób? Nie mam pojęcia& na razie.Nie zapominaj, że on w dalszym ciągu sądzi, iż nic o nimnie wiemy.I jest pewien, że nigdy się nie dowiemy, więc czuje się bezpieczny [ Pobierz całość w formacie PDF ]